O naprawie Rzeczypospolitej

W roku 1551 ukazało się dzieło Andrzeja Frycza Modrzewskiego „O naprawie Rzeczypospolitej”. Traktat o całości spraw państwowych - jeden z pierwszych w literaturze europejskiej - cieszył się uznaniem w kraju i za granicą, był tłumaczony na francuski, hiszpański i niemiecki.

Juliusz Kleiner poczynił następujące spostrzeżenia o rozprawie Modrzewskiego: „Wywody autora, dyktowane bystrym zrozumieniem wad w ustroju Rzeczypospolitej i lękiem o jej przyszłość, zmierzają do umocnienia powagi państwa i do poddania mu wszelkich dziedzin życia. A że góruje u niego ideał cnoty, że traktat jego polityczny jest zarazem wielką rozprawą o moralności, czyni on państwo szkołą i stróżem etyki. Chce uzależnić od niego jednostkę... Ująć mu każe ster wychowania i pierwszy wśród pisarzy nowożytnych uważa szkolnictwo za instytucję państwową... rozumie doskonale sprawy gospodarcze; zwalcza nadmierny wywóz zboża «żeby nasze pola nie były komu inszemu rodzajne, a nam płonne», i tłumaczy, jak «drogość zboża czyni też wszystkich inszych rzeczy drogość»; zwalcza skupienie pewnego towaru w jednym ręku; nie pomija kwestii monety; pragnie opieki państwowej nad ubogimi. Kreśli znakomity projekt organizacji sądownictwa. Gorąco zwalcza prawa niesprawiedliwe”.

Traktat Modrzewskiego jest godłem tej pięknej tradycji w literaturze polskiej, której troską była racja stanu, postawa obywatelska i kwestia moralności. Pierwszym świadectwem tych starań były „Kazania świętokrzyskie”, spisane około roku 1300, w sto lat później - „Kazania gnieźnieńskie” i jeszcze w sto lat później - „Dialog mistrza ze śmiercią”. Przyszło Odrodzenie, był rok 1543, Mikołaj Rej wydał „Krótką rozprawę...”, po niej „Żywot człowieka poczciwego” i „Spólne narzekanie wszej Korony na porządną niedbałość naszą”. Mógł pojawić się Andrzej Frycz Modrzewski; polską myśl polityczną związał z myślą pisarzy starożytnych. Tak powstało dzieło niepospolite.

Grunt był dobry i nie brakło następców: Łukasz Górnicki napisał „Dworzanina”, Jan Kochanowski „Odprawę posłów greckich”, Piotr Skarga „Kazania sejmowe”. Ten wątek podejmowali, rozwijali i dostosowywali do potrzeb inni: Wacław Potocki, Stanisław Konarski, ks. Franciszek Bohomolec. Adam Naruszewicz, Stanisław Staszic, Hugo Kołłątaj, Julian Ursyn Niemcewicz.

Potem przyszły rozbiory, powstania, I wojna światowa, II wojna światowa. Z tymi wydarzeniami współbrzmiały inne, równie doniosłe: Rewolucja Francuska, rewolucja przemysłowa. Rewolucja Październikowa, rewolucja technologiczna. Zdawać się mogło, że w takich właśnie sytuacjach myśl polityczna będzie rozświecać kamienistą drogę Polski. Stało się jednak inaczej: przycichł głos myślicieli, rozbrzmiał głos artystów; ujęcia całościowe zastąpiono ujęciami szczegółowymi. Czy bolesne doświadczenia historii nie sprzyjały takim rozważaniom, czy też pilniejszą sprawą była ekspresja niż argumentacja?

Więc Fredro kreśli pyszne satyryczne wizerunki Polaków, więc Mickiewicz łączy patriotyzm z mesjanizmem, więc Prus realizuje program pozytywistów, więc Wyspiański odwołuje się do wizji przeszłości. Głosem społecznego sumienia jest Żeromski, epicką obserwatorką życia - Dąbrowska, zależność jednostka-społeczeństwo-państwo obnaża Parnicki. Inni pisarze nie pozostają obojętni. Ale zawsze przeważa analiza nad syntezą, emocja nad rozumem.

A film powojenny? Miał wszystkie atuty w ręku, które rozmienił na drobne. Bliższa mu była dziennikarska interwencja, choć dezaktualizuje się prędko: gromadził fakty i fakciki, niekiedy je wymyślał, nie obejmował wzrokiem szerokich widoków i nie stawiał drogowskazów; najsilniej dał znać o sobie nurt „obrachunkowy”, był jednak zwrócony wstecz i obliczony na uczucia, co nie wyklucza, że spełnił ważną rolę.

Tylko niektóre filmy przybliżały się do spraw państwowej i narodowej racji, jednak nie zdobyły się na zabranie głosu „o naprawie Rzeczypospolitej”, nie podjęły oceny dnia dzisiejszego z myślą o przyszłości w pełnym uwzględnieniu postaw ludzkich, konfliktów ideologicznych, kulturowych i moralnych, zjawisk społecznych i jednostkowych. Z dawniejszych filmów wstępną próbą było „Zezowate szczęście” Andrzeja Munka. Z najnowszych - choćby „Linia” Kazimierza Kutza, zepsuta jednak konsekwencjami westernu i melodramatu, w warstwie myślowej - buchalteryjna. Nie lepiej poszło Bohdanowi Porębie; film „Gdzie woda czysta i trawa zielona” mógł być analizą postaw obywatelskich, ale właściwy problem zmalał do spekulatywnych rozgrywek. Najdalej posunął się Jerzy Kawalerowicz, bowiem „Śmiercią prezydenta” dotknął zagadnień odpowiedzialności państwowej. Nadmierna faktografia, zbytnia „kronikarskość” przysłoniły sam rdzeń sprawy: czym jest w danej sytuacji racja nadrzędna i jaki jest ogólniejszy sens tych wydarzeń.

Niepełność tych filmów można by tłumaczyć naturą kina, jego ograniczoną zdolnością do dyskursu, gdyby nie zaprzeczyła temu telewizja. Filmowy poemat Grzegorza Królikiewicza „Konstytucja 3 Maja” jest głęboką refleksją nad historią Polski i postawami obywatelskimi, zrealizowaną w niebanalnej formie. Niezwykły, piękny i mądry film Stefana Szlachtycza „Tylko Beatrycze” oparty na prozie Teodora Parnickiego jest najpełniejszą wypowiedzią.

Tak więc mamy długą tradycję w przedmiocie, której godłem jest dzieło „O naprawie Rzeczypospolitej”, mamy współczesną literaturę, która przynajmniej penetruje ten obszar; mamy dużej miary osiągnięcia telewizji. Tylko kino milczy.

Aleksander Ledóchowski