Z ducha poezji

Nowele Jarosława Iwaszkiewicza opowiadają o sprawach, które kryją się pod powierzchnią zdarzeń i w niewielkim stopniu wynikają ze wzajemnych relacji bohaterów.

Pewien ksiądz jezuita przyjechał wygnać złe duchy z serca przeoryszy urszulanek, lecz jego samego opętują demony.

Śmiertelnie chory na gruźlicę młodzieniec, pogodziwszy się już ze śmiercią, odkrywa uroki miłości i życia.

Kuszony przez głośne hasła i cichy konformizm chłopiec przeżywa cierpką słodycz pierwszego męskiego uczucia.

Nawiązująca się nić porozumienia między dwoma mężczyznami zrywa się wskutek ingerencji praw natury.

Uczucia synowskie zanikają, ponieważ zabrakło pielęgnacji więzi rodzinnych.

W ten sposób najkrócej można ująć tematykę kilku opowiadań Iwaszkiewicza, które uznano za warte poddania zabiegom adaptacyjnym i nakręcenia według nich filmów.

Bohaterowie Iwaszkiewicza potrzebują się nawzajem, wyciągają ku sobie dłonie; poddają się systemom i nie potrafią przezwyciężyć wiary. Starają się zbliżać do siebie, a jednak życie i wszystkie człowiecze wymysły coraz bardziej ich oddalają. Ksiądz Suryn z niż literatura. Powodzenie filmu nie zawsze świadczy o tym, że jest on dobry, ale dowodzi żywotności poruszanych problemów. Tymczasem poza jednym naprawdę porywającym filmem Kawalerowicza pozostałe adaptacje nowel Iwaszkiewicza pozostawiły po sobie najwyżej dobre aktorskie kreacje.

Poza pozbawioną tempa i kompozycji adaptacją „Straconej nocy" w reżyserii Janusza Majewskiego nie można jednak odrzucić zdecydowanie żadnego ze zrealizowanych według Iwaszkiewicza filmów. Czy więc szanowane i cenione pisarstwo Jarosława Iwaszkiewicza sprawdziło się również w wersjach filmowych? Powstały utwory dobrze skomponowane, z niebanalną problematyką.

Twórczość Iwaszkiewicza nadal czeka jednak na filmowca, który będzie potrafił nawiązać z nią głęboki wewnętrzny kontakt i odkryć ją dla współczesnego kina. Ksiądz Suryn z „Matki Joanny od Aniołów” czy Stanisław z „Brzeziny” nie rozumieją przyczyn, akceptują skutki, żyją w świecie, który jest im dany. Nie ma tu właściwie bohaterów, którzy działaliby w określonym celu, dramatów ani nierozstrzygalnych konfliktów; nie ma zorientowanej na konkretny wynik akcji. Układający się w logicznym ciągu szereg zdarzeń buduje fabuły proste, w których typowy w swojej codzienności przypadek sprawia ból bezradnemu człowiekowi.

Bohater Iwaszkiewicza nosi w sobie z reguły sprzeczność tęsknoty za arkadyjskim szczęściem i akceptacji biologicznych uwarunkowań życia. Śmierć i miłość to sprawy naturalne i nawet wtedy, gdy swą bezwzględną interwencją burzą harmonię duszy, nie mogą zostać postawione w stan oskarżenia. Przemijalność wszystkiego jest dla Iwaszkiewicza źródłem wielu smutnych doznań, lecz zarazem ona to właśnie gwarantuje trwałość wciąż odżywającego człowieczeństwa. W „Odwiedzinach miejsc ulubionych w młodości" skamandrycki poeta mówi:

„Przeminęło. Zamknięte. Skończone. Na wieki!
Nie wstrzymuję tej wody. Odpływa, odchodzi,
Niechże bieży, gdzie giną wszystkie, wszystkie rzeki,
Stary świat się pochylił, inny dzień się rodzi”.

Mozaika uczuć, w panoramicznym ujęciu przedstawiona w opowiadaniach Jarosława Iwaszkiewicza, składa się na obraz człowieka doznającego żyda w całej jego surowości, cierpiącego i w tym cierpieniu odnajdującego esencję refleksji nad egzystencją.

Iwaszkiewicz nie wiedzie jednak filozoficznych dyskursów. Pokazuje konkretne zdarzenia, czasem mniej, to znów bardziej realne. Buduje sytuacje międzyludzkie na pieczołowicie określonym tle. Zwraca uwagę na szczegóły rzeczywistości, które kojarzą się jego bohaterom z atmosferą i własnym stanem uczuciowym. Autor „Czerwonych tarcz” opowiada o życiu malując obrazy ludzi i rzeczy w ich wzajemnym uwikłaniu. Z rzadka komentuje, wyrażając swoją sprawę poprzez odpowiednie zestawienie bezpośrednio przedstawionych elementów kompozycji.

Nic więc dziwnego, że twórczość nowelistyczna Jarosława Iwaszkiewicza interesuje filmowców, którzy właśnie poprzez kształty rzeczy starają się dociekać ich istoty. Adaptacja tych opowiadań pozornie niewiele nastręcza trudności. Nie trzeba licznych zabiegów scenopisarskich, by zdarzenia przedstawiane przez Iwaszkiewicza przenieść na ekran. Toteż pełnometrażowe i krótkie telewizyjne filmy oparte na takich opowiadaniach Iwaszkiewicza jak: „Matka Joanna od Aniołów” (reż. Jerzy Kawalerowicz), „Brzezina” (reż. Andrzej Wajda) czy „Kochankowie z Marony” (reż. Jerzy Zarzycki), „Dziewczyna i gołębie” (reż. Barbara Sass-Zdort), „Stracona noc” (reż. Janusz Majewski), „Dzień listopadowy” (reż. Edward Żebrowski) czy „Wieczór u Abdona" (reż. Agnieszka Holland) uderzają poprawnością adaptacji i zewnętrzną wiernością wobec oryginału.

Krytycy zastanawiają się często nad celowością filmowych adaptacji literatury pięknej. Mają one swoich gorących zwolenników i równie zaciętych wrogów. A jednak ciągle nowe tematy literackie przenosi się na ekran. Jeżeli abstrahować od filmów czysto widowiskowych, stwierdzić wypadnie, że kino stara się przyswoić i zaszczepić w dzisiejszym świecie wyrażane kiedyś przez literaturę problemy i idee, które nie straciły dotąd swej aktualności. Robi to na swój sposób: podczas seansu zawiązuje się między widzami i bohaterami więź silniejsza, mniej wymagająca wysiłku, a zatem i więcej mająca w sobie elementu przyjemnej zabawy niż w czasie lektury książki. Wiadomo też, obliczono to nawet w procentach, że stopień koncentracji, jaki uzyskujemy patrząc na poruszające się i mówiące obrazki, jest dużo wyższy w kinie niż w kontakde z utworem literackim. Wyobraźnia zwolniona zostaje z obowiązku konkretyzacji świata przedstawionego, który stwarzają za nas twórcy ekranizacji. Z drugiej jednak strony tempo wydarzeń i konieczność ciągłej uwagi nie pozwalają widzowi na snucie refleksji wokół pewnych sformułowań czy zdarzeń. Nie można się zamyślić, powtórnie przeczytać pięknego opisu i wgłębić w znaczenie wypowiedzianych słów. Wyręcza nas w tym kamera filmowa, która własnymi środkami nadaje specyficzną rangę działaniom czy słowom. Ograniczenie czasowe umożliwia rytmizację opowieści, podkreślenie ważnych szczegółów, wydobycie motywów konstrukcyjnych.

Najgłośniejszym filmem według tekstu Jarosława Iwaszkiewicza jest „Matka Joanna od Aniołów". Opowiadanie o nierozerwalnym związku instynktu miłości i potrzeby rozumienia siebie i innych. Iwaszkiewicz podjął próbę opisania zamętu myśli, uczucia i wiary; próbę, z której wyraźnie wynika, że o istocie człowieka stanowi właśnie splątanie tych elementów. Tęsknota do ideału i pożądanie życia stanowią tu przedziwną jedność. W interpretacji Kawalerowicza i Konwickiego „Matka Joanna od Aniołów" stała się opowieścią o buncie człowieka przeciwko zniewoleniu przez zabobonną ideę. W filmie wyłania się na pierwszy plan element walki i konflikt między pragnącymi miłości ludźmi a narzuconymi im pętami. Dzięki takim zabiegom - wysnutym logicznie z tkanki opowieści - jak podkreślenie symbolicznej roli siekiery i drewnianej kraty, wykorzystanie dźwięku dzwonu dla zabłąkanych czy obsadzenie jednego aktora (Mieczysław Voit) w dwóch rolach: Suryna i Cadyka, opowiadanie Iwaszkiewicza nabiera w języku kina nowych, ważkich treści.

Filmowa adaptacja dzieła literackiego musi wywiązywać się z kilku obowiązków niezbędnych dla przetłumaczenia opisu na obraz. Musi określić czas, zrytmizować przebieg wydarzeń, ograniczyć ilość postaci, starając się zarysować maksymalnie pełne i wyraziste charaktery. Wszystkie te zabiegi konstrukcyjne można obserwować porównując filmową i literacką wersję „Matki Joanny od Aniołów".

Po to jednak, by film nie stał się jedynie brykiem umożliwiającym uczniom wykręcenie się za drobną opłatą od lektury, trzeba, by na indywidualność pisarską reżyser filmowy nałożył swoją własną, by próbował wyrazić w filmie również własne problemy. Film Kawalerowicza, pozostając w zgodzie z duchem prawie dwadzieścia lat wcześniejszego opowiadania Iwaszkiewicza, stał się nowym, współczesnym dziełem sztuki. Podobnie Edward Żebrowski, autor „Ocalenia", znalazł wśród nowel autora „Sławy i chwały" opowieść, której problem był mu intelektualnie bliski. Dzięki minimalnym zabiegom adaptacyjnym historia zerwanych więzi rodzinnych i uczuciowych między matką a synem stała się w interpretacji Hanny Skarżanki i Leszka Herdegena konfrontacją postawy aktywnej i kontemplacyjnej, ugodowej i niezawisłej, wyrachowanej i spontanicznej. Nie odbierając „Dnia listopadowego" twórczości Iwaszkiewicza, wprowadził go Żebrowski w świat swojej własnej artystycznej drogi.

Nowele Jarosława Iwaszkiewicza opowiadają o życiu składającym się z drobnych, nieraz mało ważnych wydarzeń. Opowiadają o ludziach i ich rozmaitych problemach. Ani te problemy, ani wydarzenia nie są jednak prawdziwym tematem utworów. Autorowi chodzi bowiem o samych ludzi i ich bytowania. O zasadę życia podporządkowanego imperatywowi trwania. Epicka opowieść prześwietlona zostaje okiem lirycznego obserwatora, który niczego nie sądzi, tylko dostrzega rzeczy takimi, jakimi są, i stara się zgłębić ich wewnętrzną istotę.

Opowiadania Iwaszkiewicza rodzą się z ducha poezji, gdyż brak tu odautorskiego komentarza, dramatycznej wymowy zwycięstw czy porażek, jest za to niedostrzegalna postać niby lirycznego podmiotu, który sytuacje i wydarzenia opisuje, kojarzy i pod rozwagę poddaje. Są to więc utwory niejako stworzone dla filmowego obrazu, łatwo jednak mogące zwieść ku przesadnemu estetyzmowi.

Typowym przykładem tego typu lirycznej adaptacji stał się film Andrzeja Wajdy „Brzezina". Twórca filmów „Wszystko na sprzedaż" i „Człowiek z marmuru" uległ ontologicznej pokusie zawartej w opowiadaniu Iwaszkiewicza. Nie znalazł jednak pozadyskursywnego języka, którym mógłby mówić o tych sprawach. Zwiedziona przez filozofię bytu sztuka staje się tu bezbronna i milcząca. Odbierana jest zresztą również, jeśli tak to można określić, w wewnętrznej ciszy.

Utwory Jarosława Iwaszkiewicza mają to bowiem do siebie, że nie wywołują ani gwałtownego sprzeciwu, ani nie dostarczają intensywnych przeżyć, raczej skłaniają do refleksji, budzą podziw precyzją opisu i konstrukcji, trafnością obserwacji i elegancją stylu.

Filmowa adaptacja utworu literackiego. który wcześniej określił już swoje miejsce w świecie sztuki, może być nową szansą dla pisarza. Dzięki dużo większej sile oddziaływania może ona uwznioślić problematykę, wprowadzić - jak to uczynił Wajda z postacią Maćka Chełmickiego - bohatera do skarbca narodowych mitów. Można zaryzykować tezę, że adaptacja filmowa, niczym papierek lakmusowy, sprawdza odporność utworu literackiego na zabójcze działanie czasu. Kino bowiem, choćby ze względu na swoją łatwość i masowość, jest nieco ściślej związane z teraźniejszością niż literatura. Powodzenie filmu nie zawsze świadczy o tym, że jest on dobry, ale dowodzi żywotności poruszanych problemów. Tymczasem poza jednym naprawdę porywającym filmem Kawalerowicza pozostałe adaptacje nowel Iwaszkiewicza pozostawiły po sobie najwyżej dobre aktorskie kreacje.

Poza pozbawioną tempa i kompozycji adaptacją „Straconej nocy" w reżyserii Janusza Majewskiego nie można jednak odrzucić zdecydowanie żadnego ze zrealizowanych według Iwaszkiewicza filmów. Czy więc szanowane i cenione pisarstwo Jarosława Iwaszkiewicza sprawdziło się również w wersjach filmowych? Powstały utwory dobrze skomponowane, z niebanalną problematyką.

Twórczość Iwaszkiewicza nadal czeka jednak na filmowca, który będzie potrafił nawiązać z nią głęboki wewnętrzny kontakt i odkryć ją dla współczesnego kina.

Andrzej Tadeusz Kijowski