Tak rodzi się mit

Pokolenie młodzieży amerykańskiej lat pięćdziesiątych miało na ekranie swoje mity - Marlona Brando w skórzanej kurtce na motocyklu w „Dzikim”, neurastenicznego Jamesa Deana w „Buntowniku bez powodu”. Pokolenie lat sześćdziesiątych było zbyt różnorodne i niespokojne, aby zaakceptować jakiś wzorzec. A najmłodsze - pokolenie lat siedemdziesiątych - odnajduje właśnie siebie w filmie „Sobotnia gorączka” (Saturday Night Fever). Tak przynajmniej wnosić można z niebywałego powodzenia obrazu, który krytyka powitała obojętnie. Może jednak krytycy szukają na ekranie czego innego niż młodzieżowa publiczność?

Fenomen „Sobotniej gorączki” wart jest uwagi. Scenarzysta Nik Cohn spędził miesiące na obserwacji młodzieży gromadzącej się w nowojorskich dyskotekach. Stwierdził: „Nowe pokolenie nie lubi ryzykować. Kształcą się, szukają pracy, trwają jakby w utajeniu. Ale raz w tygodniu, w sobotę wieczór - szaleją”. W 1976 Cohn opublikował rodzaj reportażu ze swych obserwacji pod tytułem „Zbiorowe rytuały sobotniego wieczoru”. Norman Wexler, scenarzysta „Serpico”, dokonał przeróbki dla filmu. Wybrano telewizyjnego reżysera Johna Badhama (polscy telewidzowie znają jego zamerykanizowaną wersję „Widma” Clouzota i psychologiczny film „Niecierpliwe serce”), ale przede wszystkim wybrano gwiazdę: 23-letniego aktora Johna Travoltę. Sprawdził się już jako materiał na młodzieżowego idola w telewizyjnej serii „Witamy znowu, Kotter” i jako aktor o dużych możliwościach w filmie „Carrie” Briana De Palmy. Umie tańczyć, choć znacznie lepiej śpiewa, ma na swoim koncie przeboje „Let Her In” i „Slow Dancing”, nagrał dwa longplaye. Jego partnerka, Karen Gomey, także przyszła z TV.

Treść filmu jest prosta, w dużej części wypełnia go muzyka i taniec. Tony, sprzedawca w sklepie z farbami, w każde sobotnie popołudnie zaczyna rytuał przygotowań: wkłada kwiecistą koszulę, gabardynowe spodnie, buty na koturnie, skrapia się wodą kolońską „Brut”. A potem - dyskoteka, magiczny świat, w którym zapomnieć można o rzeczywistości, świat oszołomienia muzyka, tańcem. Tony pokocha dziewczynę, która mu zaimponuje, da mu szansę wyjścia poza dyskotekę. Brat - ksiądz, który zrzuca sutannę, rozczarowany do stanu duchownego - pomoże mu uświadomić ciasnotę dotychczasowych horyzontów A konkurs tańca umożliwi zdobycie pieniędzy na nowy start życiowy.

Brzmi to zapewne nieciekawie. Ale film wypełniony jest prawdą brutalnych obserwacji, które schematowi przydają życia: bójki młodzieżowych gangów, tragiczne w skutkach zabawy na Verrazano Bridge - moście, który jest dla bohatera symbolem ucieczki, ostry, realistyczny styl realizacji w autentycznych miejscach, z autentycznymi ludźmi. Badham świadomie nie wykracza poza ściśle określone środowisko: jest to film o młodzieży z tzw. niższej klasy średniej z Brooklynu. Ale okazało się, że ten koloryt lokalny nie ograniczył oddziaływania.

Czy John Travolta zajmie miejsce Jamesa Deana? Na razie wszyscy (nawet ci, którzy nie są entuzjastami filmu) przyznają, że jest „osobowością pełną magnetyzmu, tchnie energią. Cechuje go wdzięk osobisty i poczucie rzeczywistości. A także - jest niekonwencjonalnie przystojny” (The Hollywood Reporter). Ale powiada się, że potrzeba przynajmniej jednego jeszcze filmu, aby przekonać się, na ile potrafi walory te wykorzystać. Film zresztą już powstaje: to musical „Szminka” (Grease), ekranizacja przeboju z Broadwayu, w którym Travolta tańczy, śpiewa i - jest aktorem.

Leila Sorell