Wyrzuty sumienia

Rocznice są jak pomniki w alei zasłużonych. Można je odkurzać prywatnie lub urzędowo, wedle woli i do woli. Setna rocznica urodzin Kazimierza Prószyńskiego, ojca kinematografii polskiej. Osiemdziesiąt lat temu bracia Lumière urządzili swój pierwszy pokaz „ruchomych fotografii”. Filmoteka Polska rozpoczęła działalność przed dwudziestu laty i pod inną nazwą — jako Centralne Archiwum Filmowe.

Rocznice są jak pomniki. Ale mogą być wyrzutami sumienia. Tak jest w przypadku Filmoteki Polskiej.

LAURY I PIOŁUN


Przez ziemie polskie dwukrotnie przeszedł front, przez kilka lat szalał nie spotykany w historii terror okupanta. Niszczono naród biologicznie, gospodarczo, kulturalnie. Niszczenie kultury dotyczyło również filmu; hitlerowcy wiedzieli dobrze, że nawet najlichszy film przedwojenny zaprzeczał ich teoriom o Polakach jako plemieniu niewolników.

Filmoteka powstała spontanicznie i z potrzeby. Spontanicznie, bo jako rezultat starań i pracy prawdziwych miłośników kultury filmowej w Polsce. Z potrzeby, bo gdyby Filmoteki nie było — czas dokonałby tego. czego nie udało się w pełni dokonać hitlerowcom — zatarłby do cna ślady naszej przedwojennej kinematografii.

Od dwudziestu lat Filmoteka szuka w kraju i za granicą. Powoli wracają na swoje miejsce filmy lub ich fragmenty, fotosy, plakaty, druki, czasopisma, książki, muzealia. Odzyskano dużo, nawet bardzo dużo, daleko jednak do kompletności. Są jeszcze szanse; w tym roku udało się Filmotece nabyć film uchodzący za zaginiony — drugą przedwojenną „Wierną rzekę”.

To tylko część programu i dokonań, ale wystarczająca, by docenić Filmotekę i otoczyć ją specjalną opieką.

Dla miłośników filmu, zwłaszcza mieszkańców Warszawy, synonimem tej placówki jest (a raczej — niestety — był) „Iluzjon”, czyli specjalistyczne kino-muzeum. Czegóż tam nie pokazywano!

Filmy z zarania kinematografii, klasykę, dawne przeboje; organizowano monograficzne przeglądy reżyserów’, aktorów, gatunków. Wyświetlano różne zestawy problemowe, okolicznościowe i narodowe. Także wartościowe lub interesujące filmy współczesne. Seansom towarzyszyły prelekcje, prezentacje ludzi kina, dyskusje. W wielkim holu — wystawy, niektóre z nich pionierskie i unikalne.

Na pewien czas Filmoteka pozbawiona została „Iluzjonu". Skończyła się dawna świetność, naszej kulturze filmowej zagroził regres. „Iluzjon" się jednak odradza, może wróci do dawnej lub lepszej formy.

Filmoteka zbiera nie tylko zabytki polskiej kultury filmowej, ale i międzynarodowej. Kolekcja filmów liczy kilkanaście tysięcy tytułów, oprócz tego ogromne zbiory czasopism, książek i muzealiów.

Kino jest teraźniejszością, ale kultura filmowa — przeszłością i przyszłością. Zbiory Filmoteki, poczynając od klasyki a kończąc na kuriozach, są sercem i mózgiem kinematografii. Nie można zrozumieć dnia dzisiejszego, jeśli zrezygnuje się ze spojrzenia wstecz. Napływają wciąż nowe fale widzów, którzy od nowa chcą albo muszą poznać historię kina; zbiory Filmoteki służyły nie tylko „Iluzjonowi”, ale i szkolnictwu, klubom, innym zainteresowanym. Autorzy książek korzystają z wszechstronnej pomocy — mogą obejrzeć potrzebne im filmy, mają dostęp do materiałów archiwalnych, bibliotecznych i muzealnych. Dla niejednego krytyka punktem startu była Filmoteka. Reżyserzy, scenografowie, aktorzy znajdują tam niezbędną inspirację, pomoc i udogodnienia.

Wszelkie uogólnienia są niebezpieczne, tu jednak można sobie pozwolić na jedno. Gdyby nie było Filmoteki, nasze życie kulturalne byłoby bardziej ograniczone, mniej efektywne, kosztowniejsze. Tej dziwnej placówki często się nie zauważa, bo istnieje. W konsekwencji nie docenia. Traktowana jest jak piąte koło u wozu; może kiedyś będzie potrzebna, ale nie dziś. Pozbawiona opieki i nie doinwestowana Filmoteka pracuje na półobrotach.

To są niepokojące objawy.

TAK DUŻO I TAK MAŁO


Lista spraw wymagających załatwienia jest długa, wymieńmy tylko najważniejsze.

Do dnia dzisiejszego Filmoteka nie ma zalegalizowanych swoich podstawowych uprawnień: pierwszeństwa zakupu eksponatów, otrzymywania kopii lub materiałów wyjściowych do polskich filmów fabularnych. Nie ma prawnie uregulowanych źródeł nabywania zagranicznych pozycji z bieżącego repertuaru.

Część zbiorów Filmoteki składa się z filmów na tzw. taśmie „nitro” — łatwopalnej. Powoduje to zagrożenie pożarowe, które może mieć nieobliczalne skutki; z drugiej strony filmy te nie nadają się do projekcji publicznych, więc niektóre tytuły są poza zasięgiem społecznym.

Magazyny, mimo heroicznych starań personelu, pozostawiają dużo do życzenia. Przede wszystkim są za małe i niedostosowane do potrzeb. Filmy i muzealia stłoczone, trudne do systematycznych sprawdzeń i konserwacji. Nie dają gwarancji właściwego przechowywania zabytków, a wszelkie manipulacje są prawdziwą udręką.

Pociąga to za sobą dalsze następstwa. Wielu cennych rzeczy, które są w zasięgu ręki i powinny znaleźć się w zbiorach — nie przyjmuje się właśnie z braku miejsca. Choćby obiekty scenograficzne, kostiumy, rekwizyty. Czas działa destrukcyjnie i być może — gdy poprawią się warunki Filmoteki — będą one wtedy nieosiągalne, bo zniszczone lub zagubione. Do kogo będziemy mieli wtedy żal?

Filmoteka ma jedną z największych bibliotek specjalistycznych, ale brakuje jej zaplecza i odpowiedniego lektorium. To też nie wymaga komentarza.

I jeszcze „Iluzjon”. Powinien to być specjalnie dostosowany obiekt o dwóch salach kinowych (dużej i małej), z pomieszczeniami na wystawy, z salą na spotkania i dyskusje. Wzorem zagranicznych filmotek powinno się dążyć, by „Iluzjon” miał swoje filie w niektórych dużych miastach.

Wreszcie niebagatelna sprawa banku informacji. W Filmotece powinny być skoncentrowane wszelkie informacje źródłowe związane z kinematografią i kulturą filmową. Może to mieć formę centralnego katalogu — lub jakąś inną, najważniejsze jednak to skupić całą informację w jednym ręku.

Wiąże się z tym potrzeba wydawania najpierw biuletynu, później, może serii książkowych (katalogów, diariuszy, sprawozdań). Informacja utajniona nie jest informacją.

Są to bolączki najbardziej widoczne dla postronnego obserwatora. Dla porządku wspomnijmy tylko o niektórych sprawach wewnętrznych, równie istotnych: o metodach opracowań filmograficznych, o skomplikowanych pracach konserwacyjnych i rekonstrukcyjnych, o programowych założeniach kompletowania zbiorów.

PEWNA FORMUŁA


U podstaw tych czy innych trudności tkwi prosta przyczyna: brak funduszów. Ale, na szczęście, nie wszystko sprowadza się do tego.

Gdyby w naszym życiu zawsze obowiązywała realistyczna ocena zjawisk społecznych i kulturalnych, Filmoteka Polska byłaby od dawna instytucją uprzywilejowaną, obsypywaną odznaczeniami wizytówką kinematografii. Jeszcze raz przypomnijmy jej trzy największe osiągnięcia: ratowanie polskich zabytków wyniszczonych wojną i działalnością okupanta; systematyczną popularyzację kultury filmowej; stworzenie pomocniczej bazy dla naukowców, pisarzy, dziennikarzy, filmowców i innych zainteresowanych — bazy unikalnej i niezastąpionej.

Minęło trzydzieści lat naszej powojennej narodowej egzystencji, minęło dwadzieścia lat działalności Filmoteki. Myślę, że nadarza się sposobność skromnego rewanżu, szlachetnego w intencjach i dobroczynnego w skutkach.

Rewanż ten nie byłby kosztowny. Wymaga tylko trochę inicjatywy, dobrej woli i zrozumienia. Także trochę wysiłku w przezwyciężeniu trudności prawnych i administracyjnych. Chodzi po prostu o to, by Filmotece nadać status NARODOWEGO MUZEUM KINEMATOGRAFII z wszelkimi następstwami, tak jak to mają muzea i biblioteki.

Pociągnie to za sobą pewien splendor dla naszej kinematografii i dla tych, którzy podejmą tę decyzję. Da to Filmotece możliwość opieki nad współczesną twórczością (archiwalne zabezpieczanie filmów fabularnych), zapewni pierwszeństwo zakupu zabytków dawnych lub nowych, podniesie jej rangę kulturową i społeczną w kraju i za granicą. Nie marnujmy tej szansy!

Pozostałe postulaty mają przede wszystkim charakter ekonomiczny i sprowadzają się do jednego: większe dotacje i inwestycje dla Filmoteki. Współczesna ekonomia nie jest jednak czymś prostym i oczywistym.

Zwróćmy uwagę choćby na taki fakt. Prawdą jest, że w miarę swoich możliwości Naczelny Zarząd Kinematografii spieszył zawsze Filmotece z pomocą finansową. Były to kwoty większe lub mniejsze, ale pozwalały prowadzić proporcjonalną do nich działalność. Formalnie wszystko jest w porządku, bo pod skrzydłami NZK jest nie tylko Filmoteka, lecz również inne placówki kinematografii, które także wymagają wsparcia.

Paradoks polega na czym innym. Na tym, że niedoinwestowanie, połowiczne dotowanie nie daje efektów całościowych. Wielokrotne łatanie dziur, reperacje, utrzymywanie przy życiu w sposób sztuczny zapobiegają tylko śmierci, ale nie dają rezultatów rozwojowych. W kuźni też można montować samochody, tylko po co? Być albo nie być Filmoteki zależy od radykalnej (ale i nowocześnie ekonomicznej) decyzji.

Paradoks drugi: Filmoteka na swój sposób jest dochodowa. Tak jak są nimi zawsze instytucje naukowo-dokumentacyjne, muzea i biblioteki. Choć nie dają zysku w postaci wpływów kasowych, przecież wartość zgromadzonych dóbr kulturalnych jest znacznie wyższa od sumy wszystkich poprzednich kosztów. To jest zasada istnienia wszystkich zbiorów i kolekcji. Dodajmy, że jest to wartość wzrastająca, czego nie uwzględnia tradycyjna księgowość. Do konta tych zysków można dopisać jeszcze inne, choć pośrednie; gdyby nie było Filmoteki, zwielokrotniłyby się koszty własne innych placówek i instytucji (szkoleniowych, popularyzatorskich, wydawniczych), bo musiałyby one niejako indywidualnie i detalicznie załatwiać to, co jak dotychczas mają od Filmoteki bez większego wysiłku.

Wreszcie paradoks trzeci. Przypuśćmy, że wszystkie moje postulaty są słuszne, przypuśćmy też optymistycznie, że potrzeby zbilansowano i przydzielono jednorazowo ogromną dotację. A jednak... nie rozwiązałoby to sprawy. Pieniądze są tylko środkiem płatniczym i nie gwarantują rezultatów wykonawczych. Może okazać się, że zablokowane są moce budowlane, że po prostu nie będzie wykonawcy magazynów (a są to technologicznie skomplikowane obiekty), „Iluzjonu” czy innych użytkowych pomieszczeń. Mogą być pieniądze na przekopiowanie „nitra”, ale przeciążone pracą zakłady nie przyjmą zamówień. Takich przypuszczalnych obiekcji można wyliczyć więcej.

EKONOMIA I KULTURA


Papier jest cierpliwy, życzliwy, wyrozumiały. Na papierze można wszystko. Inaczej w życiu. Artykuł ten piszę bez zasięgnięcia opinii Filmoteki. Może jej kierownictwo ma inne poglądy, inaczej ocenia stan rzeczy, w inny sposób myśli o przyszłości. Papier jest cierpliwy, życzliwy, wyrozumiały i przyjmie wszelkie poprawki, kontrpropozycje, polemiki. Rzecz w tym, by o pewnych sprawach ważnych społecznie przypominać do skutku.

Nie jestem też skarbnikiem Ministerstwa Kultury i Sztuki, więc nie wiem, jaki jest stan kasy, przypuszczam, że się nie przelewa. Jeśli ten artykuł cokolwiek sugeruje, to tylko to, że nowoczesne metody działania są równie obowiązujące w kulturze jak i w ekonomii. To znaczy: umiejętność odróżniania wartości trwałych od nietrwałych, tego, co jest pilne i mniej pilne, dóbr procentujących i tymczasowych.

Wydaje mi się, że należałoby skończyć z jednym — z tymczasowością i niezdecydowaniem. Rozpatrzyć wszystkie aspekty Filmoteki w konkretnej sytuacji. Może potrzebna jest natychmiast jednorazowa wielka inwestycja, może realny plan odnowy, a może tylko jakieś drohne rozwiązania. Nie wiem. Wiedzieć powinni specjaliści. Ale, na miły Bóg, niech gremium specjalistów zacznie działać. Skończyć z kryzysem, któremu na imię tymczasowość i niepewność. Fakty, realność i nowoczesność działania są tu probierzem.

Filmoteka Polska jest złotą księgą narodowej kultury filmowej ; szczodry mecenas miałby pole do popisu.

ALEKSANDER LEDÓCHOWSKI