Przesyt i zniechęcenie. „Kultura" Hollywoodu

Przed kilku dniami odbyło się w Londynie doroczne zebranie recenzentów filmowych pism londyńskich. Na zebraniu tym wygłosił przemówienie jedynie dziś niezależny brytyjski producent filmowy, Aleksander Korda, który ma poważne zasługi w rozwoju kinematografii brytyjskiej. Aleksander Korda zwrócił uwagę, iż film brytyjski przechodzi obecnie bardzo poważny kryzys. Wzrasta bezrobocie wśród pracowników przemysłu filmowego, zamyka się ateliers filmowe. W podobnej sytuacji znajduje się także kinematografia włoska, francuska, a nawet amerykańska.

Główną przyczyną kryzysu jest według Aleksandra Kordy zniechęcenie publiczności dotychczasowym charakterem produkcji filmowej, oraz „nieznalezienie jeszcze właściwych dróg w filmie, które by odpowiadały obecnej generacji". Aleksander Korda niewątpliwie trafnie scharakteryzował istotę zjawiska, wydaje się jednak, iż popełnił dwa zasadnicze błędy. Mówiąc o zniechęceniu publiczności wziął skutek za przyczynę, a twierdząc, iż film nie znalazł dróg odpowiadających obecnej generacji, uogólnił zagadnienie, które można odnieść tylko do kinematografii krajów zachodnich, uzależnionej od kapitału.

Jest faktem, iż produkcja filmowa potężnej fabryki fałszu i tandety amerykańskiej — Hollywoodu — spada nieustannie. Przed trzema laty w miesiącu lutym w wytwórniach Hollywoodu było w opracowaniu 47 filmów, dwa lata temu, także w lutym — 41 filmów, rok temu już tylko 30 filmów, a w roku bieżącym zapowiedziano na luty 27 filmów. Jest faktem także, iż frekwencja publiczności amerykańskiej w kinach spadła o 30% w porównaniu z frekwencją w pierwszym roku po zakończeniu wojny.

Ale gdy Aleksander Korda mówi o zniechęceniu publiczności, to przyczyn tego zjawiska należy szukać w poziomie hollywoodzkiej produkcji. Jeden z amerykańskich badaczy, kryminolog dr Dale obliczył, iż wśród 500 filmów amerykańskich wyprodukowanych w pewnym okresie czasu — 72% opierało się na tematyce seksualnej i kryminalnej. Nawet amerykańska publiczność ogłupiana i deprawowana własnym filmem zaczyna odczuwać przesyt i znużenie. Jeszcze silniej przesyt i znużenie filmem amerykańskim odczuwa publiczność europejska, która ma większe możliwości porównywania wartości wyrobów Hollywoodu z wytworami własnej kinematografii tam przynajmniej, gdzie nie została ona zdławiona przez kapitał amerykański.

Zniechęcenie publiczności do filmu na zachodzie, spadek frekwencji w kinach jest więc pierwszym objawem buntu społeczeństw przeciwko brutalnie narzuconej ideologii i moralności upadającej kultury dolarowej. Radio brytyjskie doniosło niedawno, iż największy monopolista kinematografii brytyjskiej Artur J. Rank zamyka niektóre swoje wytwórnie. Wymowa tego faktu jest znamienna.

Olbrzymi kapitał amerykański zainwestowany w wytwórniach Hollywoodu wymaga dalszych inwestycji, a przede wszystkim rynków zbytu. Jakość produkcji, wartość artystyczna i moralna filmów nie jest brana pod uwagę, bo jest dla kapitału nieważna. Ważna jest tylko ich opłacalność. W poszukiwaniu rynków zbytu amerykański przemysł filmowy już dawno atakował Europę. Przed wojną musiał on pokonywać konkurencję kapitału europejskiego, zaangażowanego w kinematografii poszczególnych krajów. Po wojnie natomiast, gdy kraje Europy Zachodniej, naznaczone wojną i nie posiadające ustroju prawdziwie demokratycznego, zapewniającego siłę ekonomiczną — znalazły się w dławiącej obroży planu Marshalla — kapitał amerykański uzyskał pozycję uprzywilejowaną.

Pierwszą ofiarą jego zachłanności padła odrodzona na krótko po wojnie kinematografia włoska. Została ona praktycznie na długi czas zniszczona. Kina włoskie wykupili przemysłowcy amerykańscy i dopuszczają na ich ekrany prawie wyłącznie filmy własnej produkcji. W podobnej sytuacji znalazła się kinematografia francuska. Kapitaliści amerykańscy dając pieniądze na „pomoc" przewidzianą planem Marshalla, żądają dla siebie uprawnień, między innymi także regulowania francuskiej produkcji filmowej stosownie do amerykańskich interesów.

Obecnie przyszła kolej na Anglię. Układ zawarty przez Bevina ze Stanami Zjednoczonymi przewidywał, iż tylko 45% ogólnej ilości filmów wyświetlanych w kinach Wielkiej Brytanii może być produkcji angielskiej, reszta należy do filmu amerykańskiego. Tego było jednak amerykańskim producentom filmowym za mało. Zwiększyli nacisk, żądając większych praw dla swoich filmów. I dlatego Artur Rank zamyka wytwórnie. Dlatego filmowcy angielscy zostają bez pracy, a publiczność brytyjska musi oglądać to, co chce pokazać jej Hollywood.

Myli się jednak Aleksander Korda twierdząc, iż przyczyną kryzysu kinematografii zachodniej jest fakt, iż film nie znalazł dróg odpowiadających obecnej generacji. Film jako sztuka znalazł te drogi. Lecz nie biorą one początku w dżungli dolara. Drogi te wskazuje prawdziwa wolność. Kraje demokracji ludowej nie znają kryzysu kinematografii. Przeciwnie — umożliwiają jej rozkwit. W krajach tych publiczność nie jest zniechęcona filmem. Przeciwnie — jest głodna filmu. W Polsce w ubiegłym roku odbudowaliśmy 30 kin. Nie wpłynęło to na zmniejszenie głodu filmowego. Plan sześcioletni przewiduje zwiększenie ilości kin stałych do 1000, kin objazdowych do 5 000. Film polski znajduje pełne uznanie dla swoich walorów artystycznych, ideologicznych i moralnych w całym świecie. Film polski bowiem, podobnie jak film innych krajów demokracji ludowej, znalazł drogę odpowiadającą obecnej generacji. Nie głosi ucieczki od życia, lecz sięga po prawdę o życiu. Nie interesuje się psychopatologią, zbrodnią i seksualizmem, bo służy radości zdrowego, mocnego człowieka. Nie dąży do wywoływania w widzu dreszczu emocji i podniecenia, ale chce widza kształcić i wychowywać. Film demokratyczny jest w służbie człowieka, a nie kapitału. Kryzys kinematografii anglosaskiej jest jedną z oznak kryzysu kultury świata kapitalistycznego, który zaczyna się dusić we własnej antyhumanistycznej atmosferze.

STANISŁAW GRZELECKI