Piotr Garlicki

Nie jest, jak dotąd, popularną osobistością. Żadne dziecko nie rozpoznaje go bezbłędnie na małym ekranie, nie pokazuje palcem na ulicy. Mało wywiadów udzielił, minimalnie reprezentował, zaszczycał i uczestniczył. Niewiele też zagrał: trzy epizody filmowe, trzy pełne role (trzecia właściwie dopiero powstaje), jedną znaczącą rolę w teatrze. Wszystko to w ciągu siedmiu lat pracy na scenie i w filmie, siedmiu od wyzwolin na aktora - dyplomu warszawskiej PWST.

Mimo to wszystko on właśnie od dawna już zasługuje na uwagę. Udowodniły to bezspornie „Barwy ochronne" Krzysztofa Zanussiego. I nawet gdyby nie było po temu już więcej powodów, tak jak są - rola Jarosława z tego filmu ujawnia w całej skali możliwości i predyspozycje aktora.

Są one tego rodzaju, że śmiało można odtąd mówić - i me pomylić się, jak się okazuje - o osobowości aktorskiej Piotra Garlickiego.

Przed Jarosławem („Barwy ochronne") były owe epizody filmowe (w „Za ścianą" Krzysztofa Zanussiego, w „Smudze cienia" Andrzeja Wajdy), rólka w „7 czerwonych róż" Jerzego Sztwiertni i główna, ciekawa, znacząca rola w teatrze - w „Cieniu Eugeniusza Szwarca - Wojciecha Młynarskiego wystawionym w 1971 roku w warszawskich Rozmaitościach. Rola zresztą debiutancka, pierwsza w teatrze zawodowym. Po Jarosławie z „Barw ochronnych" liczy się serio udział w „Pasji" Stanisława Różewicza oraz robota bieżąca - praca nad filmem „Dzierżyński".

Kiedy zagrał Jarosława, był akurat trzydziestolatkiem. Szkołę teatralną opuścił w roku 1971, zdążył w niej jeszcze być uczniem Jana Kreczmara, przyznają się też do opieki nad nim Zbigniew Zapasiewicz i Zofia Mrozowska.

Do dnia dzisiejszego zatrudniony jest na etacie w teatrze Rozmaitości. Grywa tam role średniej klasy w średnich, na ogół, przedstawieniach. Za żadną z nich nie ma powodu wieńczyć go Iaurem.

Za role filmowe, za rolę zwłaszcza, tę jedyną choćby i największą - warto. Jarosław z filmu Zanussiego to było studium dojrzewania. Dla bohatera filmu - według recepty scenariusza, dla aktora - jego własne, prywatne. Postać miała dokonać wyboru jednej z dwu podstawowych dróg w życiu, aktor - określić się wobec wiedzącego, czego ma oczekiwać reżysera i wybitnych partnerów - kolegów. Jarosław grał o wszystko, o siebie przede wszystkim - z docentem, Garlicki - jako lustro, odniesienie i bodziec miał aż Zapasiewicza.

Filmowy docent poddał Jarosława próbie mimikry, wtajemniczał w zawiłości konformizmu, prezentował pokusy tegoż owocujące korzystnymi układami, prowokował nieustannie jego zmysł moralny, wrażliwość i młodość. Zapasiewicz w roli docenta wyzywał partnera, ucznia i kolegę na pojedynek prawdy i wiarygodności, zapraszał do pasjonującej gry, w której stawką była osobowość zawodowa w planie rzeczywistości i ludzka - w planie fikcji filmowej.

Garlicki obronił się na obu planach. Skonstruował postać wiarygodną, przejmująco prawdziwą. Zagrał heroiczną niepewność, jeszcze - uczciwość młodości, jeszcze - dobrą wolę bycia czystym moralnie. Zagrał odwrotność postaci docenta, odwrotność osiągniętą tymi samymi „parametrami", zagrał jakby - docenta u progu kariery, przed złamaniem go przez układy lub własny lęk przed walką z nimi...

Film nie daje odpowiedzi na pytanie: kim zostanie Jarosław, jaki będzie, ale dowodnie rejestruje sytuację stanu wyjściowego morale i charakteru Jarosława, obraz tego czym jest u progu życia.

Garlicki był w tym filmie sympatyczny, jeżeli słaby - to słabością zadziwienia z powodu odbierania pierwszych życiowych ciosów.

Miała ta rola swoistą szlachetność, chociaż nie grał człowieka kryształowego.

Szlachetność, skupienie, wewnętrzna koncentracja i - godność. Wielka godność, tutaj - w roli Jarosława - skojarzona z młodzieńczym autentyzmem przeżyć, z rozbrajającą świeżością. Taki był Jarosław w „Barwach ochronnych".

Następna rola nie zatarła tego obrazu, „Pasja" potwierdziła jedynie obraz bohaterów Garlickiego - skupienie, godność, prawda wyrazu.

Jaki będzie Dzierżyński? Wolno domniemywać, że i ta rola znaczyć będzie w dorobku aktora.

Gra zresztą, od „Barw ochronnych" poczynając, ludzi coraz dojrzalszych, stających się jakby realizacją zapowiedzi tkwiących w strukturze charakteru bohatera najatrakcyjniej zaprezentowanego - Jarosława.

Czy postać Jarosława to syntetyczny portret współczesnego młodego inteligenta? - nie wiem, być może. Na pewno jest to postać żywa, stąd, z naszego życia wzięta, ujmująca młodością i prawdą.

Młody i przekonująco grający tę młodość aktor wchodzi tą rolą w swoją artystyczną dojrzałość.

Robi to w najpiękniejszym, najbardziej budzącym szacunek stylu.

Teresa Krzemień