Deser jako obiad

Filmem „Rozumiemy się bez słów" Jaroslav Papoušek kontynuuje ciągle żywy w kinie czechosłowackim gatunek rodzinnej komedii obyczajowej. Przeszła ona w tej kinematografii znamienną ewolucję, której najlepszym zaświadczeniem jest właśnie twórczość tego reżysera, pisarza, scenarzysty, malarza i grafika w jednej osobie. Opowiadanie Papouška „Czarny Piotruś" posłużyło za podstawę głośnego filmu Formana w roku 1964. Potem były m.in. scenariusze „Miłości blondynki" i „Intymnego oświetlenia". Filmy te ukazywały rodzinę w specyficzny sposób: skrajny, paradokumentalny; realizm był jakby wzięty w cudzysłów przez gorzkie i ironiczne spojrzenie na w istocie daleką od dobrego humoru rzeczywistość. Niebawem Papoušek sam stanął za kamerą i po „Niebezpiecznym wieku" zrealizował trzy filmy o rodzinie Homolków. I znów śmialiśmy się, ale szyderstwo autora było tak jawne, celne i jadowite, że „hogo fogo Homolka", drobnomieszczański groteskowy troglodyta wywoływał wesołość swoiście odpychającą.

I oto „Rozumiemy się bez słów". Znów rodzina: tęgawy tata-mechanik i mama z nabytą przez lekturę tamtejszej „Kobiety i Życia" nowoczesnością, a głównym bohaterem jest ich syn, czternastolatek Pavel; jego szkolno-miłosne kłopoty stanowią akcję filmu. I jeszcze kochający wnuka, dziadek, trochę śmieszny dandys uprawiający swoje „podboje". Tym razem jednak autor wystrzega się jakiegokolwiek dramatu, nie szydzi i nie ironizuje, a drobne zmartwienia familii pokazuje z lekkim i dyskretnym humorem. Humor ten tu także stwarza pewien dystans wobec potocznych wydarzeń, czasem trochę je przerysowuje (dyskusja rodzinna nad amorami Pavela), ale najczęściej pozwala uniknąć czegokolwiek, co mogłoby być smutne: zamiast zaostrzać perspektywę - łagodzi ją.

W rezultacie powstał obraz skromny i budzący nie tyle śmiech, co uśmiech sympatii, obraz przeciwstawny wobec wszystkich dramatów nastolatków z rozbitych rodzin i ze środowisk przestępczych, wszystkich dramatów niezrozumienia i brutalnego dławienia przeżyć i uczuć czternastoletniego człowieka. Rozterki Pavela porzuconego przez Zuzanę wywołują serdeczną troskę tej tylko trochę śmiesznej rodzinki i odrobinę zwariowanych nauczycieli; kończą się też powszednio: Pavel po prostu poznaje Pavlę.

A zatem miły, wychowawczy, z dużą kulturą wyreżyserowany film, bez frazesów, lekko i zabawnie nasuwający każdemu refleksje o jego własnym gnieździe. A jednak pozostawia wyraźne uczucie niedostatku. Trudno jest, bardzo trudno, obejść się bez konfliktu, bez jakiegoś rzeczywistego starcia racji lub uczuć. „Rozumiemy się bez słów" to jakby smaczny deser, który musi zastąpić obiad.

Podziwiać trzeba artystę, że z tak nikłego materiału wykroił jednak film pełen delikatnego wdzięku i pogodnego optymizmu.

Cezary Wiśniewski