Dom moich synów

Stara kobieta, której dokuczyła samotność i dogryźli sąsiedzi, dybiący na jej dom i ogród, przyjeżdża do Warszawy, do synów. Ma pretekst do odwiedzin: pragnie poradzić się ich, czy ma sprzedać rodzinny dom. Ale naprawdę ciągnie ją do stolicy ciekawość: jak sobie ułożyli życie dawno nie widziani synowie, po kim odziedziczyły charakter dorastające wnuki. Chce się też upewnić, u którego syna na starość, gdy siły osłabną, znajdzie ciepły kąt i spokój. Przyjeżdża bez zapowiedzi, niespodziewanie wkracza w ich pełne pośpiechu życie, w codzienne, niełatwe sprawy. Jak można się domyśleć, matka przeżyje niejedno wielkie rozczarowanie. Wprawdzie synowie są udani, zrobili karierę, synowe — urocze i może jedynie wnukowie — jak na swój wiek — są zbyt wyszczekani i cyniczni: to. co ich rodzice starają się owijać w bawełnę, oni walą prosto z mostu. Ale w najważniejszej sprawie synów i synowe interesuje tylko strona materialna: czy dom warto teraz sprzedać? Może później? Za ile? Tak jakby dom. w którym się wychowali, przestał mieć dla nich jakiekolwiek znaczenie. Również nie interesują ich dalsze losy matki.

Reżyser tego telewizyjnego filmu, Gerard Zalewski, zgromadził na planie wielu świetnych aktorów. Pozyskał przede wszystkim Zofię Jaroszewską, aktorkę, która ma za sobą wspaniałą karierę teatralną, grała z Osterwą, Jaraczem, Zelwerowiczem, Junoszą-Stempowskim. W pierwszej chwili wydaje się może zbyt dostojna, zbyt królewska jak na wdowę po naczelniku stacji w wielkopolskim miasteczku. Ale po zagłębieniu się w motywy, racje, które reprezentuje bohaterka, wydaje się słuszne, że Zalewski nie dąży do pokazania zahukanej kobieciny, nieśmiało zezującej po kątach: Zofia Jaroszewska podkreśla duchową kulturę matki. Synów grają Marek Walczewski, Jerzy Kamas i Marek Lewandowski, synowe — Lidia Korsakówna i Beata Tyszkiewicz. W filmie występują ponadto: Stanisława Celińska, Irena Karel, Renata Kossobudzka, Irena Laskowska, Alicja Raciszówna, Magdalena Cwen, Anna Szczepaniak, Tatiana Sosna-Sarna, Gustaw Lutkiewicz i Wojciech Wysocki.

Wprowadzenie synów i wnuków rozszerza pole obserwacji. Dochodzi do konfrontacji nie dwóch, a trzech pokoleń, trzech sposobów życia, trzech systemów wartości.

„Chciałbym — mówi Gerard Zalewski — żeby to był film o zawiedzionych oczekiwaniach macierzyńskich. I o nas samych, gdyż zapracowani i zagonieni, nieraz w podobny sposób reagujemy na takie sytuacje. Często brakuje nam serca dla najbliższych, dla rodziców, dla dzieci.

Mądrość i kultura bohaterki wyraża się choćby w tym, że nie przykłada miary swojego życia do innych, że rozumie synów, wnuków, chociaż ze ściśniętym sercem wraca do swojego domu. do swojej samotni, która staje się jedynym azylem. Dzieli ją od synów już nie kilka godzin jazdy pociągiem, a różnica światów, zainteresowań, marzeń. Synowie i wnukowie z góry uznali, że nie znajdą z nią wspólnego języka. Z objawami takiej atrofii uczuć rodzinnych spotykamy się ostatnio coraz częściej.

Nie zamierzam stawiać kropki nad »i«. Całą historię pragnę zamknąć w cudzysłów. Film będzie się zaczynał i kończył podobnym ujęciem: kobieta wpatruje się uważnie w swoją twarz w lustrze. Czy to, co matka w ciągu tego dnia przeżyła, rzeczywiście się zdarzyło — czy też są to wyobrażenia udręczonego samotnością umysłu?

Starałem się wykorzystać prywatne cechy charakteru aktorów do wzbogacenia postaci. Właściwie poszedłem za aktorami, a przede wszystkim za Zofią Jaroszewską, która również przed kamerą okazała się znakomitą aktorką”. (bz)