Historia made in Hollywood

Po nielicznych próbach wielkiego monumentalizmu historycznego w filmie amerykańskim, jakim był np. „Ben Hur", nastąpił okres inwazji tandety historycznej, płaskiego patosu obrazkowego. Producenci amerykańscy realizują filmy historyczne z oszałamiającą wystawą. Wartość swoich obrazów mierzą sumą włożonych w nie dolarów. Rzeczywiście, realizatorzy amerykańscy nie liczą się z kosztami dekoracji i kostiumów, gromadzą wielkie tłumy statyczne i... tworzą płaskie filmy erotyczno-awanturnicze na tle historycznych wypadków i dekoracji. Za wielkie sumy dolarów buduje się wnętrza, które w najdrobniejszych szczegółach urządzenia przypominają autentyczne, po to, aby na ich tle przedstawić zupełnie wykoślawiony i nieprawdziwy bieg historycznych wypadków. Jeśli amerykański film historyczny słynie z wielkiego rozmachu realizacyjnego, to równocześnie nie mniej sławne są jego gaffy historyczne, popełniane świadomie lub nieświadomie.

Amerykański film historyczny jest realizowany po to, aby „zrobił kasę", nie musi więc, a nawet nie może dać widzowi prawdziwego obrazu epoki zdarzeń. Naiwność, kabaretowa feeria tych filmów i aktorzy w strojach historycznych, przemawiający i zachowujący się jak współcześni Amerykanie i przybierający tylko co pewien czas uroczyste pozy sztucznego patosu — to gwarancja powodzenia. Jak we wszystkich gatunkach filmu amerykańskiego, tak i w filmie historycznym najważniejszy jest wątek miłosny i awanturnicze perypetie oraz oczywiście happy end, bo film musi się przecież skończyć szczęśliwie, choćby nawet bieg historii miał być narażony na niezwykle wstrząsy.

Amerykański film historyczny różni się tylko tym od komedii czy współczesnego dramatu, że wprowadza widza na uroczyste koturny, przenosi go w odległą epokę, aby tam pokazać mu erotyczne perypetie bohaterów na tle historycznego bałaganu. Tłumy statystów, barwne kostiumy, wielkim nakładem kosztów budowane dekoracje, mają tylko jedną rolę do spełnienia: służyć jako tło do „historycznego" pocałunku.

BOHDAN WĘSIERSKI