Puszkin sfilmowany

Puszkin sfilmowany

Dnia 7 czerwca mija 150 lat od dnia narodzin największego poety rosyjskiego — Aleksandra Puszkina. O jego życiu i twórczości literackiej, o jego tragicznej śmierci, o działalności rewolucyjnej, o więzach, które łączyły go z literaturą polską i przyjaźni z Adamem Mickiewiczem — znajdą czytelnicy bogate materiały na łamach naszych pism literackich.

Na tym miejscu chcemy przypomnieć w pobieżnym skrócie to, co z bogatej puścizny wielkiego poety przedostało się na ekran. Nie wszyscy chyba wiedzą, że Puszkin jest jedynym pisarzem epoki romantyzmu, którego utwory w ciągu przeszło 50-letniego istnienia kinematografii były bez przerwy niemal filmowane i liczba wszystkich filmów opartych na dziełach poety dochodzi do 100. Puszkin był i jest filmowany chętnie nie tylko w Rosji — utwory jego przenosili na ekran realizatorzy amerykańscy, francuscy i włoscy. Równocześnie zaś różne okresy życia Puszkina posłużyły za temat do kilku poświęconych poecie filmów biograficznych. Postać Puszkina przewija się w wielu filmach, odtwarzających współczesną mu epokę i jej wybitne postaci.



Pierwszy wyprodukowany w przedrewolucyjnej Rosji film fabularny z udziałem aktorów nakręcony został wg sztuki Puszkina „Borys Godunow". Działo się to w r. 1907. Film, którego projekcja trwała niecałe 15 minut, zrealizował reż. I. Szuwałow w pierwszym rosyjskim atelier filmowym A. Drankowa. W związku z tym filmem kronikarz notuje:

„Jest to pierwsza próba realizacji filmu fabularnego, dokonana przez trupę letniego teatru „Eden" w Petersburgu. Nie została ukończona w zamierzonej postaci, gdyż artysta E. Ałaszewski odmówił wystąpienia przed obiektywem w roli Borysa Godunowa. Film wyświetlano w sierpniu 1907 r. pt. „Sceny z życia bojarów"; od roku 1909 demonstrowano go pt. „Dymitr Samozwaniec" jako zwykły niemy film, ale najczęściej jako filmową deklamację*). 

Tak więc już w pierwszym dziesięcioleciu naszego wieku wiersz puszkinowski rozbrzmiewał z ekranu, porywając widzów nie mniej niż prymitywne żywe obrazy, w których znakomici aktorzy fotografowani zawsze w przyzwoitej odległości od aparatu (nie wolno było obcinać nóg!) demonstrowali swój kunszt aktorski. Ogółem „Borys Godunow" pojawił się w Rosji na afiszu kinowym przed r. 1918 — cztery razy. Tę samą ilość razy był filmowany utwór poetycki Puszkina „Wojewoda" (wg Adama Mickiewicza). W r. 1910 deklamację przy projekcja wygłaszał znany aktor P. Czardynin, który był zarazem realizatorem filmowej wersji „Wojewody". Poemat „Połtawa" pobił jednak rekord, służąc za materiał filmowy w tym okresie pięciokrotnie. W r. 1909 i w latach następnych wyświetlano go przeważnie pt. „Mazepa".

Powieść poetycka „Domek w Kołomnie" pojawia się na ekranie w roku 1913. Reżyserował P. Czardynin, zdjęcia i dekoracje wykonał Władysław Starewicz, P. Maksimowa grała wdowę, S. Gosławska jej córkę, a Iwan Mozżuchin oficera gwardii i Mawruszkę (rola podwójna).

W styczniu 1915 r. kinomani moskiewscy mogli podziwiać „Rusłana i Ludmiłę" (projekcja trwała godzinę i 15 minut!) w wykonaniu Mozżuchina i Gosławskiej z udziałem Edwarda Puchalskiego w roli Tarlafa.

Dlaczego „Jeździec miedziany" ukazał się na ekranie pt. „W falach obłędu" (dramat psychologiczny w 3 częściach, długość 1100 metrów, produkcja akcyjnego towarzystwa G. Libkena w Jarosławiu — 1915), wyjaśnia kronikarz:

„Jest to film o dziwnych psychologicznych przeżyciach nienormalnego człowieka. Był pomyślany i zaczęty jako filmowa wersja „Jeźdźca miedzianego" A. Puszkina, ale ponieważ zdjęcia scen powodzi (podczas prawdziwej powodzi w Jarosławiu) nie zostały w porę dokonane, scenariusz trzeba było przerobić..."

Łatwo sobie wyobrazić, co zostało z poematu po usunięciu zeń scen powodzi w Petersburgu! Ale autorzy byli na tyle uczciwi, że przynajmniej zmienili tytuł i w napisach nie powoływali się na nazwisko poety.

Jednym z klasycznych przykładów starannej i wiernej transpozycji utworu literackiego jest w przedrewolucyjnej kinematografii rosyjskiej „Dama pikowa" (1916). Piękna powieść Puszkina w rękach najlepszego bodaj reżysera tego i późniejszego okresu J. Protazanowa, który sam opracował scenopis — zachowała wiele ze swych walorów literackich i poetyckiego uroku. Główną rolę męską kreował wspinający się wówczas na pierwsze szczeble sławy Iwan Mozżuchin.

Z innych utworów Puszkina filmowane byty wielokrotnie „Bracia rozbójnicy", „Strzał", „Dubrowski" (30 razy!) „Eugeniusz Onegin", „Fontanna Bachczysaraju", „Narzeczony", „Jeniec Kaukazu", „Córka kapitana", „Pieśń o Olegu", „Rusałka", „Bajka o rybaku i rybce", „Bajka o śpiącej królewnie siedmiu bohaterach" itd., itd.

Po pierwszej wojnie światowej utwory Puszkina biorą coraz chętniej na warsztat filmowcy zachodnio-europejscy i amerykańscy.

Zatrzymamy się tylko przy bardziej charakterystycznych pozycjach. Trzeba przy tym zwrócić uwagę, że omówione poprzednio wczesne przeróbki rosyjskie, mimo całej naiwności w traktowaniu tekstu puszkinowskiego, wynikającej częściowo z ubogiej techniki ówczesnej kinematografii, starały się wiernie zachować charakter pierwowzoru poetyckiego i dość trafnie odtwarzały na ekranie ducha i myśl utworów wielkiego pisarza. Im jednak dalej na filmowy Zachód wędrował Puszkin, tym bardziej utwory jego ulegały zniekształceniu aż do niesmacznej karykatury włącznie.

Pamiętamy dobrze Rosję carską widzianą przez obiektywy speców hollywoodzkich. W r. 1926 reżyser Clarence Brown (ten sam, który nakręcił kolorową „Wielką nagrodę"), sfilmował „Dubrowskiego". Film wyświetlany byt pt. „Czarny orzeł". Główne role grała w nim okrzyczana para amantów Rudolf Valentino i Vilma Banky. Film powstał prawdopodobnie dlatego, że lalkowatemu Rudolfowi było bardzo do twarzy w mundurze oficera kozackiego, a perypetie Dubrowskiego, odarte z uroku poetyckiego stawa, przypominały bardzo przygody dżentelmena — włamywacza czy też szlachetnego kowboja. Oczywiście tło społeczne powieści rozwiało się w promieniach hollywoodzkich jupiterów. Pozostał ckliwy romans, pogonie na koniach i efektowne kostiumy. Kto pamięta ten film, niech zestawi go z wyświetlanym niedawno „Dubrowskim", który nb. też nie jest filmem najświeższej daty — a przekona się, jaka jest różnica w obu podejściach do zagadnienia transpozycji Puszkina na ekran.

Francuska wersja „Pikowej damy" (1937) Fedora Ozepa (który sfilmował także „Córkę poczmistrza") była chyba najbardziej udana z przedwojennych adaptacji filmowych utworów poety. Dobrą kreację stworzył w niej Pierre Blanchar.

Niemcy sfilmowali już w czasie wojny „Córkę poczmistrza" z wiedeńską aktorką Hildą Krahl w roli tytułowej. Reżyser popisywał się tu brakiem dobrego smaku, zwłaszcza w scenach pijatyki, które okrasił pornograficznym tańcem. Wreszcie po wojnie wzięli się do sfilmowania „Córki kapitana" Włosi, szczycąc się, że dla zachowania kolorytu środowiska nie zawahali się nakładem wielkich kosztów wybudować całej wioski kozackiej. Mimo to trudno nam uwierzyć, żeby film mógł być udany.

Ten krótki przegląd nasuwa jeden wniosek: Puszkina nie powinni filmować ci, którzy nie rozumieją ducha jego utworów. Natomiast dzisiejsza kinematografia radziecka może dać gwarancję, że dzieła poety zostaną przeniesione na ekran tak jak to nakazuje szacunek wobec geniusza.



Na zakończenie warto jeszcze zastanowić się, czemu właśnie dzieła Puszkina byty i są tak chętnie filmowane?

Odpowiedź na to pytanie dał znakomity reżyser Sergiusz Eisenstein, który w swej pracy o montażu filmowym, napisanej przed przeszło 10 laty, uczy nas filmowego patrzenia i filmowego ujmowania tematu właśnie na przykładzie strof puszkinowskich. Nie tylko żywa akcja, interesująca fabuła i dobra kompozycja dramatyczna, dynamika i niesłychana plastyka opisu — ale takie nadzwyczajna trafność operowania tym co nazywamy dziś w filmie planem, wybór pola widzenia, operowanie detalami wizualnymi, znakomite łączenie elementów wzrokowo-słuchowych, zaklętych w kunsztowny rytm — oto walory idealnego kina tkwiące organicznie w utworach wielkiego poety.

I dlatego Puszkin musi być bliski każdemu, kto rozumie i ceni sztukę filmową.

ZBIGNIEW PITERA

*) Filmowe deklamacje były w tym okresie bardzo modnym i rozpowszechnionym rodzajem filmu mówionego bez użycia jakiejkolwiek aparatury dźwiękowej. Aktorzy ustawiali się za ekranem i zgodnie z obrazem deklamowali odpowiednie partie monologu czy dialogu.



Charlie Chaplin — niebezpieczny cudzoziemiec

Charlie Chaplin — niebezpieczny cudzoziemiec

Charlie Chaplin skończył parę tygodni temu sześćdziesiąt lat. Prasa filmowa, i nie tylko prasa filmowa, poświęciła z tej racji żywemu symbolowi kinematografii wiele ciepłych i rzewnych stów. Pisma wspominały z łezką wzruszenia, jak to w zamierzchłych czasach przed pierwszą wojną światową rozpoczynał swą błyszczącą karierę — skromny music-hallowy clown. W tym chórze komplementów i pochwał zabrakło jednak głosu Ameryki. Chociaż Chaplin jest współtwórcą amerykańskiej kinematografii i dzięki niemu w dużej mierze Hollywood stał się filmową stolicą, nie uważały za stosowne tygodniki i dzienniki wydawane w Stanach Zjednoczonych pomówić o największym spośród żyjących aktorów i twórców X Muzy na zachodniej półkuli. Zamiast kwiatów i gratulacyj —przygotowano bohaterowi „Gorączki złota" i „Dyktatora" inny prezent — projekt ustawy w Senacie, przewidujący przymusową deportację Mr. Chaplina, jako uciążliwego i niebezpiecznego cudzoziemca.

16 kwietnia rb. obchodził Mr. Charlie Chaplin urodziny, w dziesięć dni później — na plenarnym posiedzeniu Senatu — przedstawiciel Okręgu Waszyngtońskiego Harry P. Cain, członek Partii Republikańskiej, oświadczył, że bez żadnej wątpliwości na podstawie ustawy o „uciążliwych i niebezpiecznych obcokrajowcach", prokurator będzie mógł zażądać przymusowego usunięcia aktora Chaplina z terytorium Stanów. Pan Cain (nomen omen) podkreślił, że działalność Chaplina jako obrońcy komunistycznych organizacyj jest powszechnie znana. Dramatycznie zabrzmiały słowa Senatora, że „gościnność Stanów Zjednoczonych ma swoje granice" i że tolerancyjne stanowisko władz wobec wywrotowych knowań Anglika Chaplina musi się skończyć. Ustawa wniesiona przez Senatora McCarrana z Nevady ma specjalne zastosowanie do skomunizowanego Zachodniego Wybrzeża (czytaj Hollywood), co potwierdzili w swych przemówieniach inni mężowie stanu z demokratycznym senatorem O'Connorem z Mary Cand na czele.

Biedny Charlie Chaplin! Tyle milionów dolarów pozwolił zarobić przemysłowcom filmowym i sławę Ameryki rozniósł po całym świecie, a dziś okazało się, że jest wywrotowcem i wrogiem „demokracji". Jakież są zbrodnie Chaplina, dlaczego zasłużył sobie na taką nienawiść polityków, senatorów i posłów, redaktorów pism i leaderów patriotycznych organizacyj?

Rejestr przestępstw świetnego aktora i reżysera jest długi. Ilekroć miał miejsce konflikt między światem postępu i wstecznictwa, Chaplin — wbrew Trumanom i Marshallom dziś, a Hardingom i Hooverom wczoraj — deklarował głośno i odważnie swój udział w obozie rozsądku, prawdziwej demokracji, prawdziwej wolności i pokoju. Czy można przejść do porządku dziennego nad radiowym apelem, wystosowanym w pamiętne dni czerwca 1941 r., kiedy Hitler napadł na Związek Radziecki?

Przypomnijmy sobie słowa Chaplina: „Witam Cię, Związku Radziecki, podziwiam walkę, którą prowadzisz w imię Wolności. Witam Was, ludzie radzieccy! Wy jesteście natchnieniem „szarego człowieka". Witam Cię, Rosjo, albowiem nic nie zdoła Cię wstrzymać na drodze postępu, nic — nawet faszyzm z całą swą zwierzęcą nienawiścią, z całą swą zorganizowaną brutalną przemocą nie zdoła Cię pokonać". Cóż w tym dziwnego, że senatorowi Cain nie w smak poszły słowa prawdy i że stara się dziś zagłuszyć ich brzmienie, żądając deportacji Chaplina.

Wielkim grzechem, śmiertelną zbrodnią w oczach obrońców „ładu" i „porządku" w Stanach Zjednoczonych jest walczyć o pokój. Jakże mógł Chaplin zadeklarować swój udział w światowym Kongresie Pokoju w Paryżu? Jakże mógł pozwolić sobie na wysłanie depeszy, w której oświadcza: „Jestem szczęśliwy, że mogę przyłączyć się do legionu pragnących pokoju i uczciwości na całym świecie. Chcę, aby moje nazwisko zostało umieszczone w Międzynarodowym Komitecie Łączności Zwolenników Pokoju". Teraz już jest jasne, dlaczego demokratyczni i republikańscy senatorzy domagają się wygnania Chaplina ze Stanów Zjednoczonych. Ten człowiek jest groźnym wywrotowcem — chce walczyć o utrzymanie pokoju.

Oryginalny prezent na 60-lecie. Inny podarunek natomiast szykuje mistrzowi filmu francuskie Stowarzyszenie Krytyki Filmowej, wysuwając kandydaturę Chaplina do nagrody pokoju Nobla. W liście oficjalnym, skierowanym do prezesa parlamentu norweskiego, przedstawiciele francuskiej krytyki oświadczają, że wypowiedzi pacyfistyczne twórcy „Dyktatora" i „Monsieur Verdoux" przyczyniły się do rozpowszechnienia na całym świecie idei drogich sercu Alfreda Nobla. Nie ma — zdaniem autorów listu — godniejszego kandydata do nagrody pokoju.

A więc z jednej strony — niebezpieczny cudzoziemiec, z drugiej kandydat do nagrody Nobla. Dwa prezenty na urodziny. Który z nich pierwszy doczeka się realizacji? Trudno być prorokiem, ale chyba ten złożony przez „amerykańskich wielbicieli". A nawet, co wydaje się wątpliwe — jeśliby iluzoryczny dosyć problematyczny zaszczyt przyznania nagrody przypadł Chaplinowi w udziale, nie zmieni to nastawienia do niego obecnych władców Ameryki. Prawdomówny i uczciwy artysta jest postacią wysoce niewygodną. Lepiej już niech ten „wywrotowiec" opuści miasto filmowe, które jest jego tworem... nie ma w nim dziś miejsca dla ludzi odważnych i bezkompromisowych.

JERZY TOEPLITZ



Magazyn FILM: 10/1949 (66) Przeczytaj artykuł z tej strony