Wizerunek Garbo

Pierwsza informacja o tej książce ukazała się u nas we wrześniu ubiegłego roku: „Jak podaje «The Sunday Times», Greta Garbo, której życie prywatne od chwili wycofania się z ekranu w 1941 roku otacza tajemnica, autoryzowała biografię pióra Antoniego Gronowicza, swego przyjaciela i towarzysza w ciągu trzydziestu pięciu lat. Prawa publikacji zakupiła za wysoką sumę firma Simon and Schuster, z jednym wszakże zastrzeżeniem: książka ukaże się po śmierci aktorki. Dziennik przypomina, że Greta Garbo kończy 72 lata i «cieszy się znakomitym zdrowiem».

W czerwcu tego roku dotarła do nas inna wiadomość: „Greta Garbo nie zaakceptowała projektu Antoniego Gronowicza i przerwała barierę milczenia, aby wystąpić z dementi składającym się z 87 słów. Zaprzeczyła, jakoby kiedykolwiek poznała pana Gronowicza. Francuska firma wydawnicza «Les Editions du Seuil», która zakupiła już prawa publikacji, odstąpiła od kontraktu".

Wkrótce potem otrzymaliśmy lapidarny list: „Szanowny PanieRedaktorze! Pańska notatka o Garbo i mojej książce jest mylna. Serdeczne pozdrowienia - Antoni Gronowicz". Adres zwrotny: Jadwisin nad Zalewem Zegrzyńskim...

★ ★ ★


Wita nas wysoki starszy pan w okularach. Mówi polszczyzną po lwowsku śpiewną, choć pobrzmiewa w niej twardy akcent amerykański. Nic dziwnego: wyjechał w roku 1938 i dopiero po wojnie kilkakrotnie spędził w kraju krótkie wakacje.

Na stole talerz z czereśniami, za oknem piękny widok na Zalew Zegrzyński. Wakacyjna cisza.

- Dla mnie ta rzecz z Garbo jest już zamknięta. Książka została złożona, ja pracuję nad czwartą z kolei...

Pan Gronowicz wyciąga z tekturowej teczki plik fotokopii. Duży tytuł: „Autor dramatyczny przeciwko bombie N". Informacja, że „New York Times" odmówił opublikowania protestacyjnego listu pisarza. Wycinek z „People's Herald": „Mr Gronowicz jest postępowym pisarzem amerykańskim". Informacja, że kończy sztukę „Rocos" na temat bomby neutronowej.

Sztuka jest już gotowa, oglądamy egzemplarz polskiego tłumaczenia dokonanego przez autora. Rocos to dziwna rasa sztucznie wyhodowanych ptaków. W spisie osób łatwe do rozszyfrowania nazwiska znanych przemysłowców i polityków. Krótkie charakterystyki: „Prezydent - zęby wystarczą". Obrazy szokujące: erotyzm, brutalność, farsa i dramat. Rocos mają rzygać ładunkiem neutronowym na świat. Może tak należy pisać, aby wstrząsnąć obojętnymi?

- Chciałbym przedstawić Pana czytelnikom...

Nowe fotokopie: „Gronowicz Antoni, poeta, powieściopisarz, dramaturg, którego książki i sztuki tłumaczone są na 17 języków". Lista publikacji, wśród nich tytuły związane z Polską: „Bolek" z 1942 roku („Życie chłopskie opisane zostało z ciepłem i poezją"), „Chopin", „Polskie refleksje" ...Jest też „Modejska", czyli Modrzejewska.

- To wyszło w 1956 roku. Książka zadedykowana Garbo. Przeczytała manuskrypt i powiedziała: robimy film... To wszystko jest udokumentowane, widzi pan...

Znowu wycinek: „Greta Garbo wystąpi jesienią w sztuce opartej na książce Antoniego Gronowicza «Modejska, jej życie i miłość»". Obok zamazane zdjęcia autora i gwiazdy.

- Napisałem dla niej sztukę, bo powiedziała: jak możemy robić film, skoro nie mam sztuki... Mieliśmy nawet producenta. Nic z tego nie wyszło, ale nic nie wyszło też z wszystkich innych jej projektów...

- Jak poznał Pan Garbo?

- Towarzysko. W lecie 1938 roku. A w Ameryce znalazłem się 1 września 1938.

Kolega pstryka aparatem. Za oknem słońce przebiło się przez chmury.

- Mógłby Pan powiedzieć coś więcej na temat tego spotkania?

- Było przypadkowe. Zaczęło się, że tak powiem, od spraw intymnych. Nie chciałbym o tym mówić...

Zaraz jednak dodaje: - Ale to jest w książce, jako pierwszy rozdział.

Przegryzamy czereśniami. I zastanawiamy się, jak najlepiej przetłumaczyć tytuł „The Image of Garbo”. Chyba - „Wizerunek Garbo”.

- Bo ja lubię tytuły, dobre tytuły. Napisałem po angielsku zbiór wierszy, nazywa się „Cicha zemsta słów”. Dobry, prawda? Teraz Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza wydaje wybór moich polskich wierszy z czterech czy pięciu tomików. „Prosto w oczy” - tytuł mojego pierwszego, z 1935 roku... W księgarniach będzie we wrześniu.

Zwracam uwagę na notatkę o książce „Pomarańcza pełna snów”, bo zapowiada przedmowę Grety Garbo.

- Tak. Miała sny o pomarańczach. Czasami ludzie dochodzą do takiego stanu, że nie odróżniają fikcji od rzeczywistości. Taki sen, że pomarańczę obiera ze skórki i pojawiają się różne postacie... Surrealistyczny. Zapisałem to, spodobało jej się, a wydawca powiedział: dajmy to jako przedmowę... Napisałem potem sztukę, „Greta”.

Okazuje się, że nic wspólnego z życiem Garbo. To sztuka o kobiecie, która nazywa się Greta Galingala - „cierpki korzeń” w starej angielszczyźnie. Sztuka o wielkiej aktorce - nie tylko takiej jak Garbo, ale również Eleonora Duse, Sarah Bernhardt.

- A jak pisał Pan książkę o Garbo?

- Przez trzydzieści pięć lat. Garbo czytała rękopis, zanim oddałem go wydawcy. I właśnie ze względu na pewne szczegóły prosiła, żeby wydać ją po jej śmierci. Przedstawiłem tak rzecz wydawcy - to znana, duża firma - i podpisali ze mną kontrakt.

- Skąd więc protest?

- Protestu żadnego nie ma. Prawda jest taka, że Garbo otacza grupa pewnych ludzi, którzy z różnych względów nie chcą, żeby ta książka w ogóle się ukazała. Oni to czytali... Wie pan, że prawdziwe nazwisko Garbo jest Greta Luiza Gustafsson. A oni spreparowali oświadczenie podpisane Greta Garbo. To nie ma żadnego znaczenia.

- Co na to Garbo?

- Mój wydawca chciał się z nią skontaktować. Tamci ludzie z jej otoczenia zapowiadali konfrontację - cztery razy naznaczali spotkanie i Garbo ani razu nie przyszła.

Pan Gronowicz śmieje się.

- Ale dlaczego Garbo milczy?

- Powiem panu dlaczego. Bo pracowała ze mną nad tą książką. Wszystko, co w niej jest, to prawda Garbo. Nie moja, ale właśnie prawda Garbo. Ja jestem tylko biografem. To poważna książka. Przekrój lat dwudziestych i trzydziestych, przede wszystkim dwudziestych, bo to najważniejszy okres w jej życiu. Dużo jest o Dreiserze, Sinclairze Lewisie, o Chaplinie, O'Nealu... Siedemdziesiąt pięć czy sześćdziesiąt pięć procent to jej słowa, trzydzieści pięć ode mnie.

- Ale poznał ją Pan w 1938 roku?

Oglądamy fotokopie. Dowód szczególnej kurtuazji: list od dyrekcji sztokholmskiego hotelu witającej z zadowoleniem pana Gronowicza, który w 1971 siedział w ich lokalu przy jednym stoliku z Greta Garbo. Jeszcze jedna fotokopia, z 1938 roku, już nie dotycząca Garbo. Karol Irzykowski pisze w „Roczniku Literackim”: „Sztuka Antoniego Gronowicza «Niedroga recepta» jest tak współczesna i pełna fachowych, dokładnych realiów, że aż zakrawa na pamflet. Uscenicznione są w niej dzieje pewnej instytucji zajmującej się dolą bezrobotnych; nadmiar biurokratyzmu, ankiet, planów, nadmiar dobrych chęci, żeby sanację zrobić jak najlepiej (...) Autor wyczuwa dobrze i świeżo mechanizm dziania się społecznego, ma namiętność, humor, werwę - słowem talent, który by się zapewne pokazał i na scenie, gdyby nie rewolucyjne akcenty tej satyry”.

- To dzięki dobrej opinii Irzykowskiego dostałem w roku 1938 stypendium Funduszu Kultury Narodowej i postanowiłem jechać do Stanów Zjednoczonych. Przede mną dostali takie stypendia Wasilewska, Kruczkowski...

Pstryka aparat, Kośnik usiłuje sfotografować papiery rozłożone na łóżku.

- Nie, nie, może je pan ze sobą zabrać...

Wracamy do tematu: jak powstawała książka o Garbo?

- Kontaktowałem się z nią często, a właściwie to ona kontaktowała się ze mną. Jest to taki typ kobiety, że trzeba jej zostawić inicjatywę. Gdyby panu kupiła szklankę herbaty, zaraz by powiedziała, że ją pan wykorzystuje... Jest bardzo prosta, ale jest także fascynująca, ma interesujący punkt wi dzenia ha różne sprawy. Przed spotkaniem określałem temat rozmowy, zaczynałem mówić o sobie, a wtedy się włączała... Po latach złożyłem z tych zapisanych rozmów książkę, zgromadziłem 975 stron...

- Pisze Pan o jej aktorstwie?

- Tak, o wszystkich filmach, ale to jest jej punkt widzenia. Zestawiam jej ocenę z głosami współczesnej prasy. Staram się być możliwie obiektywny, siebie maksymalnie eliminuję. Nie jestem specjalistą od kina, jestem pisarzem.

- Dlaczego, Pana zdaniem, wycofała się z filmu?

- Wszystkiego nauczył ją Mauritz Stiller... także i tego, żeby unikać reklamy, bo wtedy bardziej zwraca się uwagę. Kiedy Stiller umarł w 1928 roku, straciła w jego osobie opiekuna, ojca, brata - została bez oparcia. Starała się żyć według jego wskazówek, ale powoli popadała fizycznie, a bardziej jeszcze umysłowo w marazm... I film „Dwulicowa kobieta” to była jej klęska, dowód, że nie daje sobie rady bez pomocy...

Za oknem pada. Patrzymy na białe żagle na Zalewie.

- To nie jest dla mnie ważna książka. To jest wielomilionowy interes dla wydawcy, dla kompanii filmowych. Książka została sprzedana dwudziestu siedmiu wydawcom, Szwedzi ją kupili. Widzi pan „Svenska Dagenblat” jest wywiad na pierwszej stronie. Wydawca tylko cieszy się z rozgłosu. Mogę pokazać cyfry, żeby pan wiedział, dlaczego się cieszy... Ale ja pracuję nad czymś innym. Chciałbym napisać książkę wspomnień z dzieciństwa. Chciałbym wystawić „Rocos” na całym świecie, zrobić z tego film...

Notował: Andrzej Kołodyński