Kino nie przeszkadza teatrowi. Rozmowa z artystami radzieckimi

Kierownik artystyczny Państwowego Moskiewskiego Teatru Dramatycznego, Mikołaj Ochłopkow, laureat nagrody Stalina, znakomity reżyser teatralny i aktor filmowy, jest zbyt zajęty, by można mu było zająć czas dłuższą rozmową. Poproszony o wywiad dla „Filmu", nie chce jednak odmówić, więc prowadzimy rozmowę stylem telegraficznym.

— Praca moja jest ściśle związana z kierownictwem teatru i reżyserią, muszę jednak znaleźć trochę czasu dla filmu. W wytwórni „Mosfilm" grałem w następujących filmach: „Lenin w Październiku" i „Lenin w 1918 r." reż. M. Romma rolę robotnika Wasila z przybocznej ochrony Lenina. W „Aleksandrze Newskim" reż. E. Eisensteina wystąpiłam w roli Waśki Busłaja, w filmie „Kutuzow" reż. Pietrowa grałem rolę gen. de Tolli, w filmie „Opowieść o prawdziwym człowieku" grałem rolę komisarza Worobiowa. Oto role, w których czułem się najlepiej.

Z moich reżysersko-teatralnych prac, polski widz widział „Wielkie dni" M. Wirty i „Młodą Gwardię" wg powieści A. Fadiejewa. Bardzo mnie cieszy, że wraz ze mną przybyli aktorzy Moskiewskiego Teatru Dramatycznego, którzy są znani z wielu filmów radzieckich wyświetlanych w Polsce. Przybyli m. in.: Lew Swierdlin, grający na scenie role: Generalissimusa Stalina w „Wielkich dniach", akademika Wierejskiego w sztuce „Sąd Honoru" A. Szteina, oraz komunisty Walko w „Młodej Gwardii", E. W. Samoiłow (Oleg Koszewoj w „Młodej Gwardii" i aspirant „Sądu Honoru"), który występuje w filmach od 1934 r., Faina Raniewska, która ma za sobą 20 filmów (m. in. rola Rozy Skorochod w „Marzeniu", żona inspektora gimnazjum w „Czlowieku z karabinem", M-me Loiseau w radzieckiej wersji „Baryłeczki", M. Sztrauch, który odtwarzał postać Lenina m. in. w filmie „Człowiek z karabinem" reż. Jutkiewicza, A. W. Lubimow brał ostatnio udział w fiknie „Sąd Honoru" reż. A. Rooma w roli Kurczatowa, B. N. Molidow znany z filmów „Walka trwa" reż. Żurawlewa „Dr. Kałużny" reż. E. Garyna, „Goal" reż. I. Zemgano.

— Szczęśliwy jestem, kończy rozmowę Ochłopkow, że mamy możność zetknięcia się ze społeczeństwem bratniego narodu polskiego, który w twardym codziennym trudzie wykuwa sobie lepsze życie w ustroju sprawiedliwości społecznej.

W zespole Moskiewskiego Teatru Dramatycznego, którego występy w Warszawie i w innych miastach Polski cieszyły się tak olbrzymim i zasłużonym powodzeniem, znajduje się paru wybitnych artystów filmowych. Na czoło wysuwają się: kierownik artystyczny Teatru, Mikołaj Ochłopkow, oraz dwaj artyści, osiągający znakomite wyniki zarówno w pracy teatralnej jak i filmowej. Są nimi: Lew Swierdlin i Eugeniusz Samoiłow.

Mimo wypełnionego do ostatniej minuty programu pobytu w Warszawie, Lew Swierdlin zgadza się od razu na udzielenie wywiadu „Filmowi". Rozmawiamy więc ze znakomitym aktorem radzieckim, laureatem premii Stalina, ludowym artystą Republik: Rosyjskiej i Uzbeckiej. Na scenie warszawskiej wryła się nam w pamięć rola Józefa Stalina, grana przez Swierdllina w sztuce Wirty „Wielkie dni".

— Warszawa i Polska znają pana przede wszystkim z roli fotografa Miszy Weinszteina w popularnym u nas filmie „Czekaj na mnie" — zagajamy rozmowę.
  
— Mówiono mi, że szedł u was także film „Przygody Nasreddina", grałem w nim tytułową rolę — odpowiada L. Swierdlin. — W filmie „Opowieść o prawdziwym człowieku" gram epizodyczną rolę instruktora lotnictwa. Do wybitniejszych moich ról filmowych należą: pułkownik japoński w filmie „Wołoczajewskie dni", generał Procenko w filmie „Dni i noce", będącym filmową epopeją Stalingradu. Ogółem grałem czołowe role w 18 filmach, w dziesiątkach innych — drobniejsze.

Wywiązuje się interesująca rozmowa o stosunku sztuki filmowej do teatralnej. Lew Swierdllin jest zdania, że grywanie w filmach bynajmniej nie przeszkadza artystom teatru. Przeciwnie — przynosi im wiele poważnych korzyści. Kino żąda od aktora drobiazgowego, całkowitego wykończenia wszystkich detali postaci, obrazu, sceny. Zbliżenie obiektywu do aktora, czyli tzw. „wielki plan", wymaga niezwykłej dokładności w grze, opracowania każdego najdrobniejszego nawet ruchu. Aparat utrwala przy zdjęciach z nieubłaganą precyzją nienaturalność w grze. W tych warunkach nawet wzięcie ze stołu pudełka od zapałek musi być dokładnie przemyślane i opracowane.

Korzyści z tego dla gry w teatrze? Film przyzwyczaja aktora do solidnej, drobiazgowej, przemyślanej pracy przy stwarzaniu obrazu scenicznego.

I jeszcze jedno. Próby w teatrze nad przygotowaniem jednej sztuki ciągną się przez dwa do trzech miesięcy. Jest czas na przemyślenie wszystkiego od początku do końca; całość rozwija się stale w chronologicznej kolejności poszczególnych scen w egzemplarzu sztuki. W kinie — bardzo często na początku nagrywa się sceny środkowe lub końcowe. Aktor filmowy musi więc być stale zmobilizowany, gotowy do zrealizowania wszystkich swych psychicznych czy technicznych możliwości. W każdej chwili musi sobie uprzytamniać: „Jak ja grałem, co zrobiłem w takiej a takiej scenie?" Musi z nieomylną pewnością użyć tych samych barw w zupełnie innym czasie i w odmiennych warunkach.

W filmie dźwiękowym, w miejsce aktorów posługujących się tylko mimiką, musieli zjawić się artyści władający słowem. Stąd też równoległa praca aktorów w teatrze i w kinie jest w ZSRR tak rozpowszechniona.

— Kino przynosi mi wiele zadowolenia — kończy rozmowę Lew Swierdlin. — Ma ono przewagę nad teatrem przez swą powszechność i masowość. W kinie oglądają stworzony przeze mnie obraz nie setki tysięcy, a miliony widzów. Film jest oknem na świat. Ułatwia porównanie i zbliżenie między narodami. Pamiętam owację w Moskwie dla Wandy Jakubowskiej na premierze „Ostatniego etapu". To był głęboko wzruszający film.

Rozmawiamy z kolei z Eugeniuszem Samoiłowem, laureatem premii Stalina, zasłużonym artystą Federacji Rosyjskiej. I on, podobnie jak Swierdlin, dzieli swą pracę aktorską między teatr i film. Dwie spośród trzech uzyskanych premii stalinowskich otrzymał za role filmowe. Młody artysta zajmuje dzisiaj czołowe miejsce w filmie radzieckim. Grywał zarówno w komediach („Cztery serca", „Miasto wroga"), jak i w wielkich obrazach historycznych (Lejtnant w „Admirale Nachimowie", rola tytułowa w filmie „Szczors"); w Polsce zdobył dużą popularność dzięki filmowi „O szóstej wieczorem po wojnie". Samoiłow grał poza tym jeszcze w wielu innych filmach radzieckich, m. in. w „Sądzie Honoru" tę samą rolę, którą odtwarza na scenie.

Artysta, błyskając w uśmiechu wspaniałymi zębami, mówi nam o rozwoju postaci radzieckiego młodzieńca na przestrzeni tych filmów, o których wspomnieliśmy wyżej. Dało by się je ułożyć pod tym względem w następującej kolejności: „Szczors", „O szóstej wieczorem po wojnie", „Cztery serca", „Jasna droga". Początkowo więc widzimy bohatera, wychowanego w ogniu Wojny Ojczyźnianej. Ukształtowały go wypadki wojenne. A później stopniowo wpływają na niego warunki i stosunki pokojowej pracy przy odbudowie i rozbudowie wielkiej socjalistycznej ojczyzny.

Na pytanie nasze E. Samoiłow odpowiada, że lekkie komedie radzieckie cieszyły się zawsze dużym powodzeniem na ekranach całego kraju. Od zagranicznych różnią się tym, że nawet lekka komedia filmowa jest zbudowana w ZSRR na określonej postawie ideowej. Rys ten zresztą występuje i w radzieckich sztukach teatralnych lżejszego rodzaju. Sztuka radziecka odrzuca hasło „zabawa dla samej zabawy". Publiczności radzieckiej nigdy nie przeszkadza zawarte w komedii filmowej ziarenko wychowawcze.

 — Jest rzeczą charakterystyczną — kończy rozmowę E. Samoiłow —że publiczności naszej nie podobają się komedie amerykańskie i zachodnio-europejskie, mimo ich zalet czysto technicznych.

Przyzwyczajona do czegoś innego, szuka i w kinie i w teatrze zawsze jakiejś pożywki umysłowej i duchowej.

JERZY KURYLUK 

Występom Moskiewskiego Teatru Dramatycznego w Polsce poświęcimy specjalny artykuł w następnym numerze.