Milcząca i pastelowa. O rolach Isabelle Huppert

Narodziny gwiazdy... Pojawienie się nowej, pierwszoplanowej postaci wśród aktorów światowego kina ma zawsze coś z tajemnicy.

Nie wiadomo właściwie, dlaczego z powodzi zdjęć i informacyjno-reklamowych notek wyłania się nagle jedna twarz i jedno imię, utrwala się w pamięci, pozostaje i zaczyna błyszczeć, zanim jeszcze do większości widzów zdołają dotrzeć filmy uzasadniające sławę aktora. Z pewnością dużą rolę odgrywa świadoma i dużo pieniędzy pochłaniająca kampania reklamowa prowadzona przez producenta filmów z nową „gwiazdą". Ale jest coś więcej, co powoduje, że właśnie nowa indywidualność pozostawia za sobą najpierw setki, potem dziesiątki konkurentów, a w końcu zajmuje miejsce na szczycie.

Po okresie bezwzględnej dominacji mężczyzn w kinie amerykańskim i wiernie (choć nie zawsze szczęśliwie) kopiującym jego struktury kinie francuskim od dwu lat mniej więcej sytuacja zaczęła się zmieniać. Już nie samotny mężczyzna czy jeszcze częściej - para przyjaciół wędrujących przez świat ucieleśnia to, co w danym momencie widzów porywa najbardziej. Niedawno jeszcze Belmondo, Delon, Depardieu, Noiret, Rochefort, Dewaere byli głównymi bohaterami większości liczących się naprawdę filmów; u ich boku trwały tylko dwie niezniszczalne aktorki: Annie Girardot i Romy Schneider. Przez całe lata inne aktorki, zwłaszcza młode, grywać musiały role podrzędne. Potem sytuacja zaczęła się zmieniać. François Truffaut wylansował „Miłość Adeli H." z rewelacyjną Isabelle Adjani. Po kilku latach statystowania zaczęły wybijać się Marie-Hélène Breillat, której wielkim triumfem był serial według „Klaudyny" Colette, a także Christine Pascal, aktorka, scenarzystka, wkrótce zapewne reżyser. Jednakże najszybciej stała się gwiazdą najmłodsza z nich wszystkich - Isabelle Huppert.

Cztery lata temu nikt jeszcze o niej nie słyszał. Dziś ma za sobą blisko 20 filmów i niemal każdej jej roli towarzyszą zachwyty krytyki. „Koronczarka" była ukoronowaniem dotychczasowej kariery, „Violette Nozière", nowy film Claude Chabrola, zdaje się zapowiadać nowy etap.

Isabelle Huppert na pierwszy rzut oka zdaje się być gorzej obdarowana przez naturę w porównaniu ze swymi pięknymi konkurentkami. Zdjęcia ukazują pochmurną zwykle twarz młodziutkiej, piegowatej dziewczyny o jasnorudych włosach i bardzo szczupłej sylwetce. Jednakże zdjęcia bardzo rzadko mówią prawdę o Isabelle Huppert; demonstrują raczej zdumiewającą rozmaitość jej wcieleń i zdolność do przekształceń. Trzeba ją widzieć na ekranie.

Zobaczyliśmy ją po raz pierwszy w filmie niedobrym - w „Dupont Lajoie" Yvesa Boisseta. Grała młodziutką ofiarę tytułowego bohatera i, prawdę mówiąc, nie miała wiele do roboty. W tym czasie we Francji wyświetlany był z ogromnym powodzeniem film „Les valseuses" Bertranda Bliera. Isabelle Huppert miała w nim jeszcze mniejszą rolę, epizod parominutowy. Była tak samo córeczką pary strasznych mieszczan, która odchodzi z dwójką swych zbuntowanych rówieśników (Depardieu i Dewaere), zafascynowaną dziką, anarchiczną ideą wolności. Ta malutka rólka miała tak wielki ładunek emocjonalny i tak głęboko ujawniała prawdę o konflikcie pokoleń, że nie mogła ujść uwagi krytyków i widzów. Isabelle Huppert miała wówczas zaledwie 19 lat.

Pochodzi z rodziny mieszczańskiej, zamożnej, osiadłej w bogatym osiedlu podparyskim Ville d’Avray. Ojciec miał fabrykę produkującą kasy pancerne, matka była nauczycielką angielskiego. Cztery siostry Huppert i ich najstarszy brat dorastali w dużym, zasobnym domu z rozległym ogrodem. Było to dzieciństwo bezkonfliktowe i szczęśliwe.

Pierwszy wielki wstrząs nastąpił w maju 1968. Trzynastoletnia Isabelle, rozpieszczona i samodzielna, odkrywa nagle świat wokół siebie. Nawiązuje kontakty z różnymi grupkami licealistów i studentów, zmienia szkoły, zainteresowania. Jesienią 1968 decyduje się zdać egzamin wstępny do szkoły aktorskiej w Wersalu - i zdaje z pierwszą lokatą. Aktorstwo zaczyna ją pasjonować. Dwukrotnie zmienia szkołę, pracuje jako statystka w teatrze, wreszcie dostaje się do sławnego paryskiego Conservatoire i w 1972 r. gra swą pierwszą małą rolę w filmie „Le bar de la fourche" Alaina Levent, będąc partnerką Jacquesa Brela. Propozycje z kina i telewizji przychodzą jedna za drugą: „Faustine et le bel été" Niny Companeez, „Cezar i Rozalia" Claude Sauteta (była młodszą siostrą Romy Schneider), „L'Ampelopede" Rachel Weinberg, „Aloise" Liliane de Kermadec. Otto Preminger poszukujący aktorki do roli młodej Francuzki w „Rosebud" właśnie na nią zwrócił uwagę. Jednocześnie grała w teatrze: w zespole młodych debiutantów stworzonym przez Jacquesa Spiessera, potem w zespole Roberta Hosseina w Reims, gdzie wystawiali „Komu bije dzwon" Hemingwaya; wreszcie, po otrzymaniu pierwszej lokaty na promocji w Conservatoire, tradycyjnym zwyczajem została przyjęta do zespołu „Comédie-Française". Isabelle Huppert nie ukrywa, że zaszczyt występów na pierwszej scenie Francji był raczej uciążliwy, gdyż interesował ją zupełnie inny rodzaj aktorstwa. Niemniej dwa lata spędzone w tym teatrze dały jej solidne podstawy przyszłej kariery, pozycję w środowisku, bezcenne kontakty i tournee po USA ze „Skąpcem" Moliera.

Po filmie „Les valseuses" Isabelle Huppert zagrała jeszcze kilka niewielkich ról, wywiązując się z dawniej zawartych kontraktów („Z przymrużeniem oka" Roberta Benayouna, „Le grand délire" Denisa Berry, „Doktor Françoise Gailland" Jean-Louis Bertucellego, „Sędzia i morderca" Bertranda Taverniera), i jedną większą u boku Jacquesa Spiessera w filmie „Nazywam się Pierre Riviere..." Christine Lipińskiej. Jednakże dopiero „Koronczarka" ukazała w pełni jej talent.

Film Claude Goretty jej w dużej mierze zawdzięcza swój blask. Obecność Isabelle na ekranie jest na tyle niezbędna, że widz już po krótkim czasie zaczyna się niecierpliwić, gdy Pomme gdzieś się zapodziewa, gdy kamera na chwilę zajmie się kimś innym. Jej gra jest przy tym wzorem dyskrecji. Nigdy nie wysuwa się na pierwszy plan, zawsze jest w cieniu swego partnera, a nawet rekwizytu, pejzażu, architektury ulicznej czy wnętrza. Ale też wszystkie te elementy „żyją" tylko w kontakcie z nią. Jest mała, milcząca, pastelowa, chodzi po świecie ostrożnie, jakby wyczuwając niebezpieczeństwo grożące ze wszystkich stron takim jak ona istotom, które mają wszystko do dania, a nic nie potrafią zagarnąć.

Myliłby się jednak ktoś, kto chciałby na podstawie „Koronczarki" zakwalifikować Isabelle Huppert do jednego typu ról. Premiera filmu Chabrola „Violette Nozière" jest tego najlepszym dowodem. Isabelle gra tytułową bohaterkę, która w 1933 r., mając 18 lat, za namową kochanka otruła ojca i usiłowała otruć matkę po to, by zawładnąć rodzinnym majątkiem. Sądzona i skazana na śmierć, ułaskawiona przez prezydenta Republiki, spędziła 10 lat w więzieniu. Po uwolnieniu poślubiła syna jednego ze strażników, miała troje dzieci; jej mąż wkrótce umarł i Violette z całym poświęceniem wychowała nie tylko dzieci, ale zapewniła utrzymanie całej rodzinie, która jej wybaczyła zbrodnię i uzyskała w 1963 roku jej rehabilitację. Kreacja uzyskała nagrodę w Cannes: nowy wielki sukces Isabelle Huppert, na który musiała jednak długo czekać, gdyż wskutek protestu rodziny Nozière film prawie rok oczekiwał premiery.

Z pięciorga rodzeństwa Huppert trzy siostry wybrały karierę artystyczną. Elisabeth jest coraz bardziej znaną pisarką i aktorką, Caroline zaczynała jako script-girl i została reżyserem. Wszystkie trzy przygotowały już jedno przedstawienie, nie znaną sztukę Musseta „Bettine", w której główne role grały Isabelle i Elisabeth, a reżyserem była Caroline. Obecnie przygotowują film osnuty na życiu... trzech sióstr Brontë!

Oskar Sobański