Klasycyzm Howarda Hawksa

Howard Hawks był bodaj ostatnim spośród reżyserów filmu amerykańskiego, którzy pracowali w Hollywood niemal od narodzin jego świetności. Po jego śmierci tamto wszystko będzie już tylko wspomnieniem heroicznych początków walki o artystyczny kształt kina przyciągającego rzesze widzów.

Hawks zjawił się w Hollywood w roku 1924. Były oficer lotnictwa z okresu pierwszej wojny światowej stracił posadę pilota linii komunikacyjnych z powodu wady serca; przyjął więc skromną posadę rekwizytora wytwórni „Paramount”. Wkrótce zaczął pracować jako montażysta, a następnie asystent reżysera. Kiedy był już wziętym twórcą hollywoodzkim, dość często sięgał po tematykę lotniczą; nakręcił epos powietrzny „Tylko aniołowie mają skrzydła”, „Pułap zero” i „Mściwego jastrzębia”. Sławę przyniosły mu jednak „kryminały” („Człowiek z blizną”, „Wielki sen") i westerny („Rio Bravo”, „Rzeka Czerwona”), choć nie gardził także innymi gatunkami. W opinii krytyki francuskiej, zwłaszcza Jacquesa Rivette'a, uchodził za twórcę wszechstronnego, który „umiał zawsze wybrać to, co w danym gatunku jest najistotniejsze oraz najciekawsze i powiązać umiejętnie swe tematy osobiste z tymi, które tradycja amerykańska wzbogaciła i pogłębiła przed nim”.

Począwszy od „Człowieka z blizną” (1931), przejrzystej biografii słynnego gangstera Al Capone, Hawks tworzył na ekranie świat męskiej przygody, pozornie hermetyczny, niedostępny dla płci pięknej. Rządziły nim swoiste reguły przyjaźni silniejszej od miłości oraz konsekwencji w działaniu wynikającej z doświadczeń życiowych. Młokos był zwykle w jego filmach niepoprawnym romantykiem, który pod wpływem przygód tracił swe ideały, nabierał sceptycyzmu. Był zwykle pod opieką człowieka dojrzałego, mądrego, rozumiejącego, że „młodość musi się wyszumieć”. Dochodziło często do konfliktu między młodzieńczą zapalczywością i rutyną, jak choćby w „Rzece Czerwonej", ale w obliczu niebezpieczeństwa („Mściwy jastrząb”, „Rio Bravo”) zanikały różnice pokoleń i mężczyźni w różnym wieku stawali do walki ramię przy ramieniu, w imię godności ludzkiej i sprawiedliwości.

W przeciwieństwie do innych reżyserów hollywoodzkich, może z wyjątkiem Johna Forda, Hawks miał niesłychane wyczucie procesu starzenia się. W wielu westernach i „kryminałach" aktor o randze Johna Wayne czy Gary Coopera staje poza granica czasu. Młody czy stary, umiejący rączo dosiąść konia czy powoli wdrapujący się na siodło, gdy tylko zjawi się nieprzyjaciel, strzela pewnie i skutecznie. U Hawksa było to niemożliwe. Choroba, starzenie się odbijają się niekorzystnie na sprawności bohaterów zgodnie z życiowym realizmem. Pijany kowboj i chichoczący staruszek w „Rio Bravo" mniej sprawni od pozostałych kompanów. Ten sam John Wayne, który z szaleńczą brawurą jako szlachetny szeryf rozbijał w „Rio Bravo" i „Rzece Czerwonej" bandy przeciwników, jest już w kilka lat później, w „El Dorado" zniedołężniałym mężczyzną, którego w decydujących momentach porażają schorowane nerwy. Przygoda, walka są dla bohatera możliwością wyzwolenia się z bierności, apatii, odbywa się to jednak w wymiarach realistycznych. Przeżywający zawód miłosny alkoholik powróci do równowagi życiowej, dla starca pozostanie już tylko uczestnictwo w śpiewaniu piosenek na cześć zwycięstwa. Takie jest nieubłagane prawo procesu starzenia się. Utwory Hawksa sprowadzają mitologię walki i przygody w wymiar realizmu.

Ów realizm i zdrowy rozsądek nakazują przełamać bariery męskiego świata; wkracza weń piękna i energiczna kobieta. Zrazu czyni to nieśmiało, jak w „Człowieku z blizną", będąc dla złoczyńców raczej wyrazem tęsknoty do normalnego życia, nieosiągalnego dla nich, niż partnerką w okrutnych poczynaniach. Stopniowo kobieta zaczyna dorastać do roli kompana i przyjaciela. Doświadczana okrutnie przeż kierownika bazy lotniczej bohaterka filmu „Tylko aniołowie mają skrzydła" poznaje jego wady i zalety i wyprowadza go z kręgu desperackiego zapamiętania. W „Mieć i nie mieć" dziewczyna (Lauren Bacall) jest już pełnoprawną partnerką bohatera. „Zagwiżdż tylko na mnie a natychmiast ci pomogę", powiada do Humphreya Bogarta, co wywołuje w mężczyźnie zdumienie i podziw.

Kobiety wchodzą w świat Howarda Hawksa zdecydowanie, prezentując w nim niezbędny zmysł praktyczny. Zapamiętale bijącym się mężczyznom w „Rzece Czerwonej" bohaterka mówi: „dosyć" i obaj umorusani, pobici wstają potulnie z ziemi, oddając się pod opiekę triumfatorki. Przemyślny szeryf w „Rio Bravo" stoczy zwycięskie boje z bandą opryszkow, ale ulegnie na koniec kobiecie. Z zabijaki musi się przeistoczyć w potulnego męża, to także są reguły życia. Hawks nie jest piewcą okresu „burzy i naporu", kiedy uzbrojeni po zęby bohaterowie ruszali na „Dziki Zachód" w poszukiwaniu podniecających przygód. Nastał czas pojednania. Trzeba ustatkować się, założyć na zdobytych ziemiach gospodarstwo, rodzinę. Reżyser wybiera tematy, w których praktyczny zmysł kobiety góruje nad temperamentem mężczyzny, gdy potrzebny jest umiar i rozsądek.

Hawks idzie tu śladami wielkiej literatury amerykańskiej. Był jednym z nielicznych przyjaciół Ernesta Hemingwaya, od którego przejął realistyczny zmysł obserwacji i umiejętność trafnego doboru postaci psychologicznie pogłębionych. Współpracował w Williamem Faulknerem, wraz z nim przeniósł na ekran „Mieć i nie mieć" Hemingwaya, „Wielki sen" Raymonda Chandlera. W „Ziemi faraonów" znać szczególny kunszt pisarza, jego zamiłowanie do przedstawiania tragicznych powikłań rasowych, demonizowania roli kobiety jako swoistej „femme fatale".

Jest to jednak jedyny przykład ulegania przez Howarda Hawksa pewnej tradycji hollywoodzkiej, której nie uniknął w „Ziemi faraonów" William Faulkner. W filmach autora „Rio Bravo” występowały tak znane wampy jak Rita Hayworth i Marilyn Monroe, pozbawione jednak swej demonicznej otoczki. Hawks bez litości demitologizował świat pozorów i hollywoodzkich konwencji. W filmie „Tylko aniołowie mają skrzydła" piękna Rita pozostaje w cieniu praktycznej i rozsądnej Jean Arthur, przegrywając batalię o serce ukochanego mężczyzny jako jego przezwyciężona przeszłość. Nie inaczej jest z Marilyn Monroe, która w „Małpiej kuracji” i „Mężczyźni wolą blondynki" przestaje być przedmiotem „tęsknot i westchnień wszystkich mężczyzn", stając się dziewczyną bez kompleksów, poszukującą prawdziwego uczucia, mimo pozornych ciągotek ku milionerom z wypchanymi portfelami.

Charakterystyczny realizm Hawksa przejawia się w ewolucji jego stylu. Widać to wyraźnie na przykładzie trylogii westernowej „Rio Bravo", „Rio Lobo" i „El Dorado". Jest to trylogia osobliwa, bo niestanowiąca ciągłości losów bohaterów, lecz wariacje na ten sam temat. Punktem wyjścia jest stan osaczenia grupy mężczyzn zagrożonych przez bandę opryszkow. W czasie osaczenia bohaterowie sprawdzają się moralnie i heroicznie, zgodnie z konwencjami przyjętymi przez Hawksa. W pierwszym przypadku ów temat zostaje rozwiązany w sposób heroiczny, w drugim - tragiczny, w trzecim - ironiczno-groteskowy. Jeśli bowiem w „Rio Bravo" czterej bohaterowie potrafią scementować swą przyjaźń, pozbyć się w obliczu niebezpieczeństwa wszelkich kompleksów i uprzedzeń, w przypadku „Rio Lobo" jest to niemożliwe, bo głównym oszustem i bandytą okaże się jeden z kręgu przyjaciół. W „El Dorado" cała czwórka nie tylko nie oczyści się ze swych wad i nawyków, lecz je spotęguje. Hawks zakończy film przemarszem zwycięzców o kulach, stękających przy każdym postawionym kroku.

Nie tylko w tym ostatnim utworze Hawks zabłysnął talentem komicznym. Znane są jego zwariowane farsy z lat trzydziestych, jak choćby „Napoleon z Broadwayu" i „Drapieżne maleństwo". Świat zmierza tam do nieuchronnej katastrofy, co nigdy nie nastąpi, bo przecież uratuje go romantyczna brawura mężczyzn i życiowy praktycyzm kobiet. W tym jednym reżyser pozostał niezmienny. Nigdy nie przekroczył granic pewnej racjonalnej postawy życiowej, która charakteryzowała się umiarem i rozsądkiem. Umiał w każdym temacie, w każdej konwencji i gatunku filmowym odnaleźć złoty środek, umiejętnie nawiązując do tradycji, a odrzucając wszelkie nowinki. Kiedy nastała w latach czterdziestych moda na „nadwestern" Hawks wykazał - jak pisał André Bazin - „że ciągle jeszcze można robić western prawdziwy, oparty na starych wzorach dramaturgicznych i widowiskowych, bez prób komplikowania go jakąś tezą społeczną czy jej odpowiednikiem w plastyce i inscenizacji".

Tę uwagę można rozciągnąć na pozostałą część twórczości Howarda Hawksa. Był reżyserem klasycyzującym, stanowiącym wzór dla młodego pokolenia twórców amerykańskich, które chętnie sięga po jego utwory, nawiązując do jego norm moralnych, estetycznych, filozoficznych.

Janusz Skwara